Rozmawiam ze śmiercią

inne I

Źródłem naszej niemocy jest przede wszystkim to, że przestaliśmy aktywnie żyć – utknęliśmy w stanie oczekiwania. Trudno nam samym potwierdzić nasze istnienie. Większość kontaktów, łącznie z seksualnymi, przeniosła się w świat wirtualny. Ta nieznośna lekkość bytu nabrała takich rozmiarów, że właściwie... zanikamy - mówi reżyser Lech Majewski.

LECH MAJEWSKI jest poetą, malarzem, prozaikiem, reżyserem. Należy do Gildii Reżyserów Amerykańskich i Europejskiej Akademii Filmowej. Reżyser m.in. filmów: „Pokój saren”, „Wojaczek”, „Angelus”, „Ogród rozkoszy ziemskich”, „Młyn i krzyż”.
Na ekrany polskich kin właśnie wszedł jego najnowszy film – „Onirica”.

MARTYNA HARLAND: – Przeżył Pan wypadek, w którym zginęły bliskie Panu osoby. Ten sam motyw odnajdujemy w Pana najnowszym filmie – „Onirica”.
LECH MAJEWSKI:
– Ta tragedia stała się jednym z najgłębszych doświadczeń mojego życia. Po roku oniemiałej żałoby odkryłem, że śmierć może być naszym rozmówcą, a nawet największym przyjacielem. Nie tylko dlatego, że śmierć może być dla nas wyzwoleniem. Voltaire mawiał: „gdy się rodzimy – wszyscy się śmieją, a my płaczemy, gdy umieramy – wszyscy płaczą, a my się śmiejemy”. Nie należy bać się śmierci, trzeba z nią rozmawiać. Większość z nas na sam dźwięk słowa śmierć chowa się do najgłębszej jamy. A to nasz przyjaciel – jeśli mamy dokonać wyboru w swoim życiu, to nikt nam tak dobrze nie doradzi jak nasza własna śmierć.

Adam, główny bohater filmu, traci w wypadku samochodowym ukochaną i przyjaciela. W swoim cierpieniu zapada się w sobie, chce przespać tęsknotę, żal, złość na Boga... Jakby pochłaniała go ta ciemność cierpienia. Jego ciotka mówi: „Ciemność nie jest przeciwieństwem światła – jest jego kolebką. Dopiero w ciemności może narodzić się światło”. Nie ma Pan poczucia, że żyjemy w czasach, które chcą tylko światła, blasku?
– Odbyłem ciekawą rozmowę z profesorem filozofii podczas mojego wykładu na Harvardzie. Mówiłem o symbolice światła, a on stwierdził, że rozdźwięk i osamotnienie naszych czasów rozpoczęły się w momencie, gdy człowiek ujarzmił światło. Wtedy, gdy stworzono elektryczność i oświetlono noc. Przez dziesiątki tysięcy lat żyliśmy w naturalnym rozdziale światła i ciemności, który ostatecznie zlikwidowaliśmy. Odwróciliśmy się od ciemności i przyjęliśmy wizję totalitarną – chcemy żyć tylko w świetle i radości, lecz to skazuje nas na nieuchronne wyjałowienie. W mitologii greckiej, w Biblii, w literaturze mistycznej światło symbolizuje świętość, boskość. Boskość, która może też oślepić i spalić, tak jak stało się udziałem Semele, która spłonęła, gdy spojrzała w oblicze Zeusa. Być może już oślepliśmy…

„Gdy modlę się, czuję niemoc. Jestem tylko ja, słyszę tylko mój głos, moją modlitwę, modlę się do siebie, każdy modli się do siebie” – mówi Adam. Podobną niemoc czuje dziś wiele osób, które na forach internetowych dzielą się poczuciem pustki duchowej. Skąd, Pana zdaniem, bierze się ta niemoc? Co jest jej źródłem?
– Źródłem naszej niemocy jest przede wszystkim to, że przestaliśmy aktywnie żyć – staliśmy się pasywni, utknęliśmy w stanie oczekiwania. To choroba nieistnienia. Jedną z charakterystycznych cech współczesności jest to, że trudno nam samym potwierdzić nasze istnienie. Być może dlatego, że większość kontaktów, łącznie z seksualnymi, przeniosła się w świat wirtualny. Ta nieznośna lekkoś...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI