Mistrz spotyka ucznia

Psychologia i życie

Spotkanie z mistrzem zmienia zazwyczaj życie zarówno mistrza, jak i ucznia. Mistrzowie i profesorowie psychologii – Anna Brzezińska, Edward Nęcka i Dariusz Doliński – z Dorotą Krzemionką opowiadają o swoich mistrzach, nauczycielach, a także o uczniach i naukowych wnukach.

Dorota Krzemionka: Kim jest mistrz? Słownik języka polskiego podaje trzy znaczenia. Po pierwsze, mistrz to człowiek przewyższający innych biegłością w jakiejś dziedzinie. Po drugie, to ktoś, kogo obieramy za wzór nauczyciela, przewodnika. I trzecie rozumienie, zupełnie z innej półki: rzemieślnik uprawniony do samodzielnego wykonywania swojego zawodu. Oto mam przed sobą trzech mistrzów. Profesor Anna Brzezińska analizuje w swoich książkach, jak przebiega rozwój człowieka przez całe życie, profesor Edward Nęcka zajmuje się inteligencją i twórczością, a profesor Dariusz Doliński bada techniki wpływu społecznego. Kim jest dla Państwa mistrz? Na ile mistrzostwo to pewien etap w rozwoju, na ile potencjał intelektualny i kreacja, a na ile jest to oddziaływanie i wpływ na innych ludzi? 
Edward Nęcka: Dodałbym jeszcze jedną definicję. Otóż w czasach PRL-u w jednej z warszawskich knajp wisiała na ścianie taka oto prośba: „Mistrzów świata uprasza się o ciszę”. A mówiąc już poważnie... na pytanie, kim jest mistrz w nauce, odpowiedziałbym, że jest to ktoś, kto wywiera wpływ na innych. Ludzie za nim podążają, chcą się od niego uczyć. Mistrz to po prostu ekspert, znawca, profesjonalista. Ktoś, kto zainwestował odpowiednią ilość czasu i wysiłku w opanowanie fragmentu rzeczywistości... Około 10 tysięcy godzin – tyle trzeba zainwestować, żeby zostać ekspertem. My, tu siedzący, chyba zainwestowaliśmy wielokrotność tej liczby w psychologię, ale czy w konsekwencji staliśmy się mistrzami, to nie nam sądzić. 

Dorota Krzemionka: Pamiętam, jak Pan Profesor powiedział kiedyś, że ekspert to ktoś taki, kto zawsze dokładnie wytłumaczy, dlaczego coś jest niemożliwe. Nie o takich mistrzów – ekspertów nam chodzi...
Edward Nęcka: No tak, wiedza bywa kapitałem niezbędnym, choć zdradliwym, a eksperci, tak jak wszyscy ludzie, mogą się mylić i ulegają sztywności umysłowej. Tyle tylko, że właśnie ekspertom te pomyłki najczęściej się wypomina, bo oni pełnią społeczną rolę znawców i nie powinni się mylić. Od nich się oczekuje, że będą wiedzieć. I wtedy muszą wybierać: czy mają swoją wiedzę łatać pomysłami ad hoc, potocznymi sądami, czy przyznać przed sobą i innymi, że czegoś po prostu nie wiedzą? 
Dariusz Doliński: To ja w takim razie nie chcę być mistrzem. Nie chcę być takim mistrzem, o którym ludzie myślą, że ma rację tylko dlatego, że jest mistrzem. Rozmawiałem kiedyś z jednym z rosyjskich filozofów. Spytał mnie, czy wiem, dlaczego w nowoczesnych Chinach nie rozwinęła się nauka, która istniała już w starożytnych Chinach? Oczywiście nie wiedziałem. Wyjaśnił mi, że w pewnym okresie w Chinach ważniejsze było to, kto coś mówi, a nie to, co się mówi. Inaczej mówiąc, pojawili się mistrzowie, którzy mieli monopol na rację i na prawo. W takim ujęciu nie chciałbym być mistrzem. To byłoby wbrew temu, co robię. Zawsze staram się uczyć swoich studentów bardziej krytycyzmu niż psychologii. Staram się im pokazywać, że teorie są obalane, że można na różne rzeczy patrzeć z różnych perspektyw. Staram się ich uczyć tego, że ja też mogę nie mieć racji i cieszę się, gdy pokazują mi pewne niekonsekwencje w moim myśleniu czy braki w moich modelach. Ale oczywiście w tych dążeniach i wysiłkach, by nie być przez studentów postrzeganym jako mistrz, często ponoszę porażki. 
Anna Brzezińska: Myślę, że o tym, czy ktoś jest mistrzem, czy nie, na pewno nie decyduje samo nasze poczucie. Ale też nie ma co uciekać od czegoś takiego, co przychodzi wraz z wiekiem. A przychodzi nie tylko poczucie coraz większego zaawansowania w swojej dyscyplinie i poczucie kompetencji. Oto nagle okazuje się, że wokół nas w naturalny sposób gromadzą się ludzie. Czasem jest ich więcej, czasem mniej. Ta „ilość” mówi o tym, jaką ktoś ma moc przyciągania. Myślę, że takie spotkania są ważne nie tylko dla tych, którzy się gromadzą wokół mistrza, ale także dla samego mistrza. Bo dają mu poczucie, że to, co robi, jest ważne i że ma taką moc, iż kolejne pokolenia młodych ludzi znajdują w tych spotkaniach coś dla siebie, traktują je jako okazję do zdobycia wiedzy i umiejętności, ale też do przeżycia ciekawej przygody. Takie spotkania to swego rodzaju bodziec do rozwoju, coś, co nie pozwala mistrzowi stanąć w miejscu i podsyca nieustannie proces ciągłego doskonalenia. 

Dorota Krzemionka: A co Pani może im dać? 
Anna Brzezińska: Hm... pewien spokój i prowadzenie. Mam też im do zaoferowania swoją kompe...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI