Marzenia o życiu od nowa

Na temat Ja i mój rozwój

Bywa że porzucamy pracę, rodzinę, znajomych i ruszamy w nieznane. Zostawiamy to, co sprawdzone i znajome, by dążyć ku temu, co upragnione. Chcemy spełnić marzenie, nawet gdyby wymagało to przewrócenia życia do góry nogami. Czy to się może udać? Jaką cenę przyjdzie za to zapłacić? A co, jeśli tego nie zrobimy?

Od dziś co dzień maluję – miał oświadczyć słynny malarz Paul Gauguin w 34. wiośnie życia. I rzucił pracę w banku, przynoszącą mu niezły dochód, a rodzinie zapewniającą stabilność finansową i życie na dobrym poziomie. Był żonaty, miał piątkę dzieci, mieszkał w Paryżu i wiedział, że jego prace nie sprzedają się. Pokazywał je na wystawach impresjonistów w Paryżu, ale nie znalazły uznania ani krytyków, ani potencjalnych nabywców. Wkrótce rodzina wpadła w tarapaty finansowe. Paul co dzień malował, ale nie mieli za co żyć. Żona z czwórką dzieci wróciła do Kopenhagi. Artysta zarabiał na życie, jeżdżąc rowerem po mieście i rozlepiając plakaty. Dyrekcja banku była skłonna zatrudnić go powtórnie, jednak odmówił. Co dzień malował.

Życie do góry nogami

Trudno o bardziej spektakularny obraz wielkiej zmiany życiowej. Zmiany podyktowanej decyzją o samospełnieniu i rozwijaniu talentu (który mało kto doceniał), co wiązało się z koniecznością porzucenia pracy, bo zabijała w artyście to, co najważniejsze: kreatywność, wrażliwość, poczucie wolności i umiłowanie piękna. Zmiana otoczenia wymusza inne zmiany w życiu: pojawiają się inni ludzie, inny rytm dnia, odmienna aktywność. Płótno i pędzel zamiast kalkulacji finansowych, improwizacja i spontaniczność w miejsce rutyny i uporządkowanego życia, niepewność zamiast stałych dochodów, swoboda bycia zamiast uniformu, bezpośredniość i ekspresja potrzeb w miejsce konwencji i wystudiowanej grzeczności wobec klienta. Tylko co na to żona? Co na to dzieci? Bliższa i dalsza rodzina, sąsiedzi i znajomi?
Zmiana wiele kosztuje. Uwalnia zarazem od zobowiązań, nawet tych wydawałoby się zasadniczych, jak utrzymanie rodziny czy wychowanie dzieci; owocuje też poczuciem zgodności ze sobą, przekonaniem o wypełnianiu misji, robieniu czegoś, co uzasadnia sens istnienia. Patrząc z perspektywy tego, jak dziś ocenia się wartość artystyczną dzieł Gauguina, można pomyśleć: warto było. Ale z punktu widzenia człowieka, który przewrócił do góry nogami swoje życie osobiste i zawodowe, nie zyskując w zamian uznania współczesnych mu, decyzja była ryzykowna. I niesłychanie kosztowna. A cóż dopiero z punktu widzenia jego rodziny.
Przykład wybitnego francuskiego postimpresjonisty z pewnością przemawia do wyobraźni i znajduje naśladowców. Tylko co, jeśli nie mają talentu na miarę Gauguina?

Psychologowie próbują opisywać i wyjaśniać prawidłowości i zawiłości ludzkich losów. Niektórzy wspierają ofiary takich spektakularnych zmian. Nie wiemy, czy Matte-Sophie Gad, żona Gau­guina, potrzebowała kogoś, kto pomógłby jej zrozumieć, co stało się w jej życiu i dlaczego, a także co z tego wynika dla przyszłości jej rodziny. Być żoną opuszczoną przez męża, zajmować się dziećmi porzuconymi przez ojca… trudna rola społeczna. Nie znamy też przeżyć żony Johna Koffenda, redaktora „Time’a”, który na początku lat 70. porzucił pracę, rodzinę i dosłownie zniknął, a następnie opublikował książkę List do mojej żony, wyjaśniając powody zmiany życia i rozpoczęcia go od nowa na antypodach. Ruszył śladem Gauguina i choć nie został artystą, żył w poczuciu (samo)spełnienia. Być może to samo bywa udziałem biznesmenów japońskich, którzy pewnego dnia nie wracają z pracy – zamiast tego próbują żyć gdzieś w naturze, w prymitywnych warunkach, z dala od stresu cywilizacji technicznej. Zapewne coś podobnego dzieje się z ludźmi opuszczającymi korporacje i podejmującymi działalność charytatywną. Przykładów jest wiele, choćby Joanna Bochniarz, córka Henryki, która pracowała jako prawnik w międzynarodowej firmie, świetnie zarabiała. „Kiedy mówiłam, że się w pracy nie realizuję, słyszałam, że jestem rozpieszczona” – przyznaje w rozmowie opublikowanej w „Wysokich Obcasach” w styczniu br. Porzuciła firmę, wyprowadziła się na wieś, zaczęła doradzać organizacjom pozarządowym, początkowo bezpłatnie.

„Być czy mieć?” – pisał Erich Fromm. Mieć czy być? – po wielekroć pytamy, nierzadko nie znajdując odpowiedzi.

Wędrówka ku sobie

Przykład życia wybitnego artysty sprawił, że jego imieniem nazwano jedno z najbardziej tajemniczych i słabo poznanych zjawisk rozwojowych, tzw. syndrom Gauguina. Z literatury na temat life span wiadomo, że jest to wielka zmiana życiowa. Ale co to znaczy wielka? Czy zmiana pracy jest taką zmianą? Albo rozwód? Początek kariery twórczej? Zaangażowanie w działalność charytatywną? Wyprawa dookoła świata? Turystyczny lot w kosmos? A może porzucenie pracy w korporacji i osiedlenie się nad rozlewiskiem? Hodowla owiec w Bieszczadach przez niedawnego menedżera? Wyjazd do Afryki Środkowej znakomicie zapowiadającego się chirurga? Warzywniak i hotelik rodzinny założony przez profesor antropologii?

Gdzie przebiega granica między – umówmy się – zwyczajną a wielką zmianą życiową? Jakie są powody takich zmian? Czy da się je przewidzieć? I jakie są ich skutki, oczywiście nie (tylko) dla sztuki, przede wszystkim dla rozwoju człowieka? Historia życia wybitnego artysty niesie szereg pytań i jeszcze ciekawszych odpowiedzi.

Emigracja rodziny do Peru z przyczyn politycznych (gdy Paul był dzieckiem) sugeruje, że w rodzinie panował w jakimś sensie etos nieposłuszeństwa wobec władzy (czytaj: konwencji). Pełna niebezpieczeństw morska wyprawa przez Atlantyk, podczas której zmarł ojciec Paula, niosła doświadczenie, że wydarzenia, nawet te tragiczne i straszne, można pokonać. Życie w egzotycznym kraju pomagało rozumieć uniwersalny kod ludzkich znaczeń (jungowska podświadomość kolektywna?); kontakt z dziką przyrodą uczył, że w każdych warunkach można dać sobie radę, a to, co dziwne i nieznane, może okazać się atrakcyjne, inspirujące i dobre. Ucieczka z domu i służba na morzu pozwoliły Gauguinowi poznać smak przygód i pobudzenia, jakie towarzyszy otwartości na doświadczenie. Gwałtowny charakter Paula sprawiał, że trudno było mu usiedzieć na miejscu i zajmować się finansami. Nie wiemy, jakie znaczenie miała dla niego sztuka. Z pewnością jednak była odskocznią od rzeczywistości, dawała pole wyobraźni, pozwalała kreować świat, a nie tylko w nim uczestniczyć…

Wielka zmiana życiowa, jakiej dokonał Paul Gauguin, musiała mieć wiele przyczyn. Hipotetycznie wymienić można rozczarowanie ustabilizowanym mieszczańskim życiem, jego monotonią i rutyną, zwłaszcza jeśli zestawić je z Paula naturą podróżnika i artysty. Innym powodem mógł być talent, a właściwie jego przeczucie: pracując w banku i malując po amatorsku nigdy nie będę prawdziwym artystą; sztuka jest zazdrosna jak kochanka, wymaga poświęcenia i zaangażowania – czy mógł tak myśleć? Patrząc z perspektywy psychologii biegu życia można dodać jeszcze jedną przyczynę. Kiedy w wędrówce życia docieramy do jego symbolicznej połowy, gdy młodość mamy za sobą, a wczesna dorosłość się kończy, rodzi się lub powraca niepokojące pytanie: jakiej sprawie warto oddać życie, czemu je poświęcić? Jeśli teraz zdecydujemy się na zmianę, to jeszcze nie jest za późno, jeszcze można ukierunkować przyszłość zupełnie inaczej i niejako stać się innym człowiekiem. Ale mając rodzinę i pracę, czy można zaryzykować to, co osobiście ważne, a zarazem pewne i stab...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI