Granice otwartości

Podróż bohatera

Pamiętam, jak na początkowym etapie szkolenia terapeutycznego zastanawialiśmy się, jak to jest, że prowadząc terapię, pytamy o tyle ważnych rzeczy, słuchamy historii życia naszych pacjentów, potem interpretujemy to wszystko, a pacjenci często nie zmieniają się wcale.

Wówczas jeden z naszych nauczycieli, Andrzej Wiśniewski, przywołał termin „optymalnej różnicy”. Twierdził, że zbyt duża różnica pomiędzy tym, jak my rozumiemy zachowanie pacjenta, a tym, jak on sam to widzi, prowadzi do nasilenia oporu. Natomiast zbyt mała różnica lub jej brak nie posuwa terapii do przodu. To, co prowadzi do zmiany, to optymalna różnica. 

Optymalna różnica

Optymalna różnica powoduje, że ludzie nie polaryzują się nadmiernie w swoich poglądach, a równocześnie nie zlewają się ze sobą. Można powiedzieć, że pozostają w stanie twórczego napięcia. Nie eksponują zbyt szybko tego, co mogłoby ich do siebie zrazić i utrudnić budowanie relacji, szczególnie na jej wczesnym etapie, kiedy więź jest jeszcze niezbyt trwała. Pojęcie optymalnej różnicy ma zastosowanie nie tylko w psychoterapii. Może być pomocne w wielu relacjach.
Jednym z powodów podjęcia przez pana Michała psychoterapii była trudność w relacji z żoną. Zarzucała mu, że jest zamknięty, niewiele o sobie mówi, nie pokazuje emocji. Sam przyznał, że trudno mu się otworzyć, mówić o swoich emocjach. Jednocześnie jego reakcje pozwalały mi przypuszczać, że jest wrażliwym mężczyzną. Podczas jednej z pierwszych sesji opowiedział, jak podczas jego nieobecności w domu, żona, szukając jakichś dokumentów, natknęła się na jego pamiętnik i zaczęła go czytać. Trafiła na wpis, w którym Michał opisywał swoją pozytywną reakcję na ich wspólną koleża...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI