Psychologia w metaforach cz. 6. Z człowiekiem jest jak z odkrywcą

Marcin Jaroszewski

Dziennik wyprawy.

POLECAMY

Czternasty dzień marszu. Zabłądziliśmy. Według mapy powinniśmy przeprawiać się przez rzekę. Rzeki ani śladu. Wszędzie dżungla.

Zawracamy. Mamy plan dojść do wzgórza, pod którym obozowaliśmy dwa dni temu. Chcemy wejść wyżej, żeby rozeznać się w terenie. Teraz ledwie widać niebo. Wszędzie liście i te wściekłe małpy.

Rozbiliśmy obóz na szczycie. Zapasów wystarczy jeszcze na trzy, może cztery dni. Zaczynamy oszczędzać. Ze wzgórza widać teren w promieniu kilkunastu kilometrów. Nie widzimy jednak rzeki. W grupie zaczynają się kłótnie. Dwóch chce wracać, reszta chce iść dalej.

Mapa powinna być w porządku. Do tej pory nie było z nią kłopotu. Jesteśmy cztery dni drogi na południowy wschód od wioski. Może trafiliśmy na wyjątkowo obszerne zakole. Rzeka na pewno tam jest.

Leje deszcz, aż ciemno. Musimy przeczekać.

Nie ma. Nigdzie nie ma tej cholernej rzeki. Skoro nie ma rzeki, nie wiadomo czy w ogóle jest wioska, do której idziemy. Robi się nerwowo. Głosujemy. Większość chce iść dalej. Jeśli się rozdzielimy na pewno po nas. Jeśli pójdziemy dalej może też po nas.

Jeśli wrócę żywy, nogi z dupy powyrywam temu, kto sprzedał mi tę mapę.

C...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI