Wolontariat: wyzwanie i inwestycja

Tomasz Kozłowski

Nie będzie dużą przesadą stwierdzenie, że wolontariat to w dzisiejszych czasach pojęcie, które zostało zepchnięte do głębokiej defensywy. Praca na rzecz innych, poświęcanie się dla rozwiązania jakiegoś ważnego społecznego problemu, a jednocześnie niepobieranie za to jakiegokolwiek wynagrodzenia to ogromne wyzwanie.

W świecie, który hołduje zasadzie „mieć” w miejsce „być” całkowite przeorganizowanie swoich priorytetów nie idzie w parze z głównym nurtem. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Stowarzyszenia Klon/Jawor wynika, że w akcje dobroczynne zaangażowany był co szósty Polak (a dokładniej – 16%). Na tle Europy nie jest to porażająca skala, zwłaszcza, że np. w Holandii odsetek ten może być nawet dwukrotnie wyższy. Polacy nie są nauczeni pomagać, choć wynik ten z roku na rok przyrasta. Wolontariat wciąż pozostaje ideą, którą można pouprawiać niejako od święta. Zadeklarowane 16% to nie „pełnoetatowi” wolontariusze trwale zaangażowani w jakąś formę platonicznego działania, ale również – a może przede wszystkim – ci, którzy biorą udział w większych, jednorazowych „strzałach” w rodzaju kolejnego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dobre i to, raz na jakiś czas można uspokoić sumienie i wesprzeć potrzebujących, raz na jakiś czas można nawet samemu zaangażować się w kwestę lub podobną aktywność. Ale by uczynić z tego jakąś bardziej spójną narrację, coś, co stanowi ważny element naszego codziennego funkcjonowania – w dalszym ciągu wydaje się zbyt radykalnym krokiem. Tym bardziej, że pomoc wszystkim potrzebującym stanowi działanie częściowo wbrew ludzkiej naturze.

Czysty altruizm, jak dowodzą np. psychologowie ewolucyjni czy socjobiologowie, nie istnieje. Pomagamy na ogół albo krewnym, albo osobom, które w dłuższej perspektywie czasowej mogą się nam odwdzięczyć. Pomagamy też, by lepiej wypaść w oczach otoczenia, ewentualnie zagłuszyć wyrzuty sumienia. Pomoc cicha, anonimowa, nieoczekująca rewanżu to działania w społeczeństwie wszechkonsumpcji wprawdzie obecne, ale coraz rzadsze.

Tymczasem popularyzacja postaw bezinteresownych to niezmiennie ważna kwestia, tym bardziej, że w Polsce występują pewne strukturalne czynniki, które tego rodzaju działania utrudniają. Polska jest krajem o znacznych rozbieżnościach ekonomicznych. Nie brak jest licznych przykładów osób pławiących się w bogactwie, aż nazbyt duża jest również grupa ludzi funkcjonująca w skrajnej nędzy. Świadomość społeczna w kwestii istnienia tych rozbieżności również jest dość wysoka, choćby za sprawą środków masowego przekazu. Zewsząd możemy usłyszeć o horrendalnych wynagrodzeniach celebrytów podczas gdy inni, zapracowujący się, zarabiają często minimalną krajową – jeśli mają szczęście i nie pracują na czarno lub na śmieciowej umowie.

Dlaczego o tym piszę? Otóż, co niezwykle istotne, w krajach o wysokich rozbieżnościach ekonomicznych skłonność, by wykazywać postawy altruistyczne jest relatywnie niska. Przyjazne zachowanie, postawy obywatelskie, wysokie zaangażowanie mają znacznie większe szanse upowszechnienia się, gdy dystans dzielący bogatych i tych najbardziej potrzebujących jest mniejszy. Gdy piszę te słowa, mimowolnie wspominam czasy PRL. Byłem wówczas dzieckiem, ale dobrze pamiętam, że trudno było na moim osiedlu znaleźć przykłady indywiduów, które można by porównać z tymi dzisiejszymi, uzbrojonymi w kije bejsbolowe i noże. O podobnych przypadkach, nie mówiąc już o rozbojach, bestialskich pobiciach czy rozbojach, nikt nie słyszał. Były to czasy systemu słusznie minionego, który – mimo wszystko – sprawiał, że ludzie żyli na zbliżonym, choć niskim, poziomie. W tych trudnych okolicznościach wśród zwykłych ludzi dominowały postawy wzajemnej pomocy, serdeczności, zrozumienia. Wzajemna nienawiść czy pogarda wśród szeregowych obywateli należały do rzadkości. Dziś niestety postawy takie są znacznie częstsze. Prócz tego coraz szersze kręgi zatacza niebezpieczne zjawisko znieczulicy – sugeruje to, że po pierwsze ludzie przestają się czuć wspólnotą, po drugie, zaczyna dominować przekonanie, że ze strony innych nie czeka nas nic dobrego, a wręcz przeciwnie. Idea wolontariatu padając na taki grunt ma niewielkie szanse dobrze zakiełkować, choć jednocześnie jest potrzebna jak żadna inna.

(...)

Całość w majowym "Dyrektorze Szkoły"! Zapraszam!!!

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI