Pokonani i przegrani

Szczepan Grzybowski

Po kolejnej długiej przerwie (jestem niepoprawny) wracam na internety. A co tam nowego, panie, widu słychu w sieci? Ano, po staremu, naziści, koty i pornografia. Eee… to ja może dzisiaj o nazistach.

Najpierw o elektroencefalografii (mój konik). Było sobie w drugiej połowie XIX wieku dwóch świetnych badaczy, którzy zainteresowali się aktywnością elektryczną układu nerwowego i możliwością jej obiektywnego pomiaru. Jednym z nich był ambitny Anglik Canton, on nas dzisiaj jednak nie interesuje (zwłaszcza że później porzucił naukę i został burmistrzem Liverpoolu). Drugim był nasz chłopak, Polak żydowskiego pochodzenia, świetnie mówiący po (mało)polsku syn pracowitego piekarza z Krakowa Adolf Beck. Beck jako pracownik Katedry Fizjologii UJ zaobserwował najpierw na żabach, potem psach i królikach spontaniczne oscylacje aktywności mózgu oraz nakładające się na nie zmiany po stymulacji nerwów na obwodzie (np. poprzez dotyk skóry, głośne klaśnięcia). Jego odkrycie i publikacje odbiły się szerokim echem w Europie i zrodziły niemałą kontrowersję i niesnaski wśród badaczy dotyczące tego, komu przyznać laur pierwszeństwa za odkrywczy pomiar. Historia ta jest ciekawa sama w sobie, bo występują w niej postacie takie jak pan Ernst Fleischl von Marxow, który wszem wobec oznajmił, że to on zaobserwował jako pierwszy aktywność elektryczną mózgu zwierząt i opisał swoje badania w liście, który skrzętnie i uprzejmie zamknął, skleił, zapieczętował i schował w Cesarskiej Akademii Nauk w Wiedniu. To genialne dla cywilizacji posunięcie Ernsta von Beck podsumował krótko „Natura skrywa wiele sekretów, a dla nauki nie ma znaczenia, czy są one przetrzymywane pod pieczęcią samej Natury czy Cesarskiej Akademii Nauk w Wiedniu”. Był też pan Danilewski z Charkowa, który zwyczajnie spóźnił się ze swoją publikacją (zdarza się). W końcu uznano, że pierwszy był Canton (który nas...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI