Na błysk

Marcin Jaroszewski

Dialog kryminalny z futurologią psychologiczną w tle

osoby: Policjant
Przesłuchiwany

miejsce: Niewielkie pomieszczenie z szafą stalową w tle, ciasno. Światło mętne z góry.
Przy stole siedzą naprzeciw siebie dwaj mężczyźni. Przesłuchujący w czasie rozmowy notuje.


− Jeszcze raz podkreślam, nie brałem w tym czynnego udziału. Przy projekcie pracowałem jako teoretyk. W naszym zespole zajmowaliśmy się tworzeniem modelu. To wszystko.
− Zaprzecza pan, że kiedykolwiek uczestniczył w zabiegu, jak to się nazywało… skanowania psychiki?
− Mapowania funkcjonalnego.
− Właśnie.
− Nie zaprzeczam, ale to był etap uruchamiania aparatury. Procedura wymagała, aby były przy tym obecne trzy osoby. Akurat doktor Jurecki się pochorował. Byłem w jego zastępstwie, wyłącznie jako obserwator. Nie miałem poza tym żadnej autoryzacji żeby samodzielnie…
− To jeszcze ustalimy. Proszę opowiedzieć na czym polegała pańska praca.
− Jak już mówiłem pracowałem w dziale projektowym. Nie chwaląc się, to właściwie mój zespół stworzył całą koncepcję. Chociaż w tych okolicznościach, jak rozumiem, to raczej powód do obaw, niż dumy.
− Niech się pan lepiej skupi na faktach, tylko bez przesadnego komplikowania. Jesteśmy na komendzie, nie w instytucie.
− Dobrze. Zatem naszym celem było stworzenie przestrzennego modelu osobowości. Nie chodziło bynajmniej jedynie o formę graficzną. Zależało nam, że tak się wyrażę, na nadaniu ciała stałego dynamicznym funkcjom psychicznym. Żeby przedstawić to możliwie prosto, proszę sobie uzmysłowić co dotąd otrzymywaliśmy w efekcie diagnozy psychologicznej: abstrakcyjną wiedzą zilustrowaną co najwyżej dwuwymiarowym profilem. Naszym zamiarem było stworzenie obiektu, jeśli można to tak nazwać, dynamicznej figury osobowości
− Figury?
− Nie w sensie dosłownym. Dłuta i młotka przecież nie używaliśmy. Nie chodziło też o artystyczne wyobrażenie duszy. Chcieliśmy stworzyć model osobowości, który można oglądać i badać zupełnie jak organy wewnętrzne?
− Jak wątrobę?
− Chociażby.
− Chce pan powiedzieć, że można wyjść z gabinetu psychologicznego z własną osobowością w słoiku?
− W pewnym sensie właśnie tak, z tym że celem jest tu diagnostyka, nie robienie przetworów.
− Proszę bez żartów.
− Żeby sprawa była jasna co do naszych intencji wyjaśnię pokrótce przebieg prac. Jak już powiedziałem zamierzaliśmy stworzyć materialny model osobowości. Fizyczną bazą był, nazwa niewiele panu zapewne powie, Glitoxil. Przypomina nieco galaretkę agrestową. Substancja na bazie białka jest bardzo czuła na kontakt z polem elektromagnetycznym – reaguje zmianą kształtu, dlatego świetnie nadaje się do modelowania impulsami o niskim natężeniu. Potrzebowaliśmy więc znaleźć sposób wyrażania osobowości poprzez wymierne fizycznie promieniowanie. Korzystaliśmy tu oczywiście z ustaleń neuroscience. Mówiąc obrazowo jeśli za odbiornik informacji służył Glitoxil, nadajnikiem był mózg. Należało wtedy ustalić sposób wzbudzania aktywności centralnego układu nerwowego uwyraźniający wymiar osobowościowy. Pierwszym pomysłem było stałe monitorowa...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI