Facebook zaproponował niedawno swoim użytkownikom zestaw ikonek, za pomocą których mogą wyrażać swoje stany emocjonalne: radość, smutek, złość, zaskoczenie oraz dwie „postawy”: „lubię” i „kocham”. Proste? Aż za bardzo.
Facebook zaproponował niedawno swoim użytkownikom zestaw ikonek, za pomocą których mogą wyrażać swoje stany emocjonalne: radość, smutek, złość, zaskoczenie oraz dwie „postawy”: „lubię” i „kocham”. Proste? Aż za bardzo.
Facebook zaproponował niedawno swoim użytkownikom zestaw ikonek, za pomocą których mogą wyrażać swoje stany emocjonalne: radość, smutek, złość, zaskoczenie oraz dwie „postawy”: „lubię” i „kocham”. Proste? Aż za bardzo – uważa dr Tomasz Kozłowski.
Przyjaźń, znajomość z ludźmi przestała być tym, czym była kiedyś. Od dobrych, mocnych i stałych relacji wolimy dziś wielką liczbę przyjaciół na Facebooku. Takich, z którymi możemy szybko się „odprzyjaźnić”.
Lubimy myśleć, że działamy logicznie, że podejmujemy uzasadnione decyzje i trafnie oceniamy sytuację. Dlaczego zatem tak łatwo dajemy się uwieść impulsom i urokom chwili?
Przedmiot w kulturze obecny jest od zawsze. Podobnie jak obecny jest w niej drugi człowiek. Na przestrzeni dziejów w obrębie kultur ludzi i przedmioty łączyły różne relacje. Na ogół ludzie stali wyżej (no, może nie wyżej niż przedmioty powszechnego kultu). Jakkolwiek pompatycznie to brzmi, kultura zawsze kręciła się wokół człowieka. W kulturze konsumpcyjnej nadrzędny status człowieka nie jest już jednak tak jednoznaczny, jak wcześniej.
Kiedy młoda dziewczyna, u progu dorosłości brutalnie zabija małżeństwo w średnim wieku, w dodatku rodziców swojego chłopaka (przy jego aktywnym współudziale), wydarza się tragedia, to oczywiste. Po chwili staje się ona medialnym faktem, który żyje kilka dni, następnie znika. To smutne post scriptum.
Żyjemy w XXI wieku. Mamy to szczęście, że zaliczamy się do najbogatszych kilku procent ziemskiej populacji. Rzadko musimy trapić się upokarzającą prawdą, że statystyczny Ziemianin jeśli nie jest po prostu biedny, to z pewnością jest biedniejszy od nas.
Dwóch naszych zaginęło w Himalajach. Internetowe fora już zdążyły wylać szambo na tych "idiotów, którzy narażają życie", "debili bez wyobraźni", "pajaców, którzy sami się o to prosili" itp. itd. Nie będę tego komentować. Zrobił to za mnie ktoś inny, którego słowa pozwolę sobie przytoczyć w całości. W pełni się z tym stanowiskiem utożsamiam.
Narodowa sztuka wyłudzania L4, wszelakiej maści zwolnień, święcenia coraz liczniejszych dni świętych i rozciągania długich weekendów czyni z Polaków światową czołówkę w dziedzinie generowania czasu wolnego. Cieszenie się nim to już wyższa szkoła jazdy. I z tym w narodzie gorzej.
Tabloidyzacja mediów. Pół biedy, jeśli ten haniebny proces trawi durne plotkarskie programy, pół biedy, jeśli ulega jej telewizja śniadaniowa, rozrywka, talk-shows i inne temu podobne wykwity. Ale gdy tabloidyzacja wita do programów informacyjnych, robi mi się smutno. Jak mawiała wielka maskota z serialu „South Park” – that makes me a saaaaaad panda.