Sam na sam z wrogiem w sobie

Laboratorium

Robert Stroud, pierwowzór „Ptasznika z Alcatraz”, przesiedział w więzieniu 54 lata, z czego aż 43 w izolatce. Czy przetrwałby, gdyby nie ptaki? Czy zamknięcie w izolacji może zapoczątkować przemianę przestępcy?

W brytyjskiej publikacji Crime, Justice and Protecting the Public, czyli tzw. białej księdze na temat przestępczości, padło słynne stwierdzenie, że kara więzienia to „kosztowny sposób czynienia złych ludzi jeszcze gorszymi”. Pozbawienie kogoś wolności powoduje nieuniknione szkody – izoluje społecznie, ogranicza potencjał, przerywa więzi z rodziną. 

POLECAMY

Więzienie nie zawsze jednak i nie wszystkich niszczy. Niektórzy więźniowie nawet w najbardziej ponurych okolicznościach potrafią znaleźć okazje, by się rozwijać, a nawet – o dziwo – rozkwitać.

Tortury umysłu

Trudno wyobrazić sobie miejsce, które bardziej pozbawiałoby złudzeń niż izolatka w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Odebranie możliwości nawiązywania jakichkolwiek relacji społecznych negatywnie wpływa na zdrowie psychiczne osadzonego. W USA, gdzie więźniowie mogą być izolowani przez wiele lat, nierzadko można usłyszeć opowieści o kolejnym załamaniu psychicznym. Jeden z więźniów w wyniku długotrwałego odosobnienia zaszył sobie usta za pomocą prowizorycznej igły i nitki wyprutej z poduszki. Inny odgryzł sobie palec, usunął jądro i odciął płatki uszne. A jeszcze inny rozebrał na części telewizor i go... zjadł. To tylko niektóre ze skutków pobytu w izolatce, jakich opisy trafiły do sądowej podkomisji senackiej.

Hans Toch, profesor psychologii społecznej, nazwał izolatkę więzienną „zimną, duszącą próżnią”. W książce Mosaic of Despair: Human Breakdowns in Prison pisał: „To tragiczne, że podstawowe narzędzie, za pomocą którego radzimy siebie z osobami budzącymi w innych ludziach przerażenie, udaremnia zarazem ich resocjalizację: izolujemy te osoby, sprawiając, że czują się jak w pułapce i tym samym przypieczętowujemy ich los. Ludzi, którzy sami dla siebie są największymi wrogami, umieszczamy w jednej celi z nimi właśnie”. Dla niektórych takie spotkanie z samym sobą okazuje się nie do zniesienia. 

Już dawno zwrócono uwagę na patologiczne skutki uboczne izolacji karnej (patrz aplikacja „Wytwórnia szaleńców”, s. 68). Niektórzy komentatorzy są przekonani, że „symptomy” izolacji więziennej – fizjologiczne, poznawcze, percepcyjne, emocjonalne i motoryczne – występują z taką regularnością, że można wręcz mówić o „psychozie izolacyjnej”. 

A jednak niektórzy więźniowie prezentują imponującą odporność na dezintegrację tożsamości, jaka pojawia się przy dłuższym braku relacji z innymi ludźmi. Aby zrozumieć, jak mężczyźni i kobiety radzą sobie z przymusowym odosobnieniem, przeczytałem wiele tekstów pisanych przez więźniów oraz zakładników, a także wypowiedzi więziennych kapelanów, artykułów naukowych i dokumentów komisji śledczych.

Odwiedziłem też więzienia, przeanalizowałem dane statystyczne. Swoimi refleksjami podzielili się ze mną więźniowie, również ci czekający na karę śmierci – w ich przypadku czas izolacji należało mierzyć w dekadach raczej niż w latach. Spotkania z osadzonymi odbywającymi karę dożywocia pozwoliły mi skonfrontować moje wyobrażenia z ich doświadczeniami. Czego się dowiedziałem? 

Tylko 5 lat naraz

Z moich badań wynika, że więźniowie na wiele sposobów próbują złagodzić przykre skutki odizolowania w miejscu, którego sobie nie wybrali, oraz życia zgodnie z grafikiem, którego sami nie ustalali. Wykorzystują różne strategie, by poradzić sobie z długotrwałym zamknięciem i samotnością. Niektórzy zaś nie potrafią stosować takich technik – w ich przypadku izolacja może prowadzić do destrukcyjnych ruminacji, wycofania, pogorszenia funkcjonowania poznawczego, depresji, samouszkodzeń, a nawet samobójstw.

Okazuje się, ż...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI