Podejrzana diagnoza

Laboratorium

Czy dysleksja jest tylko etykietą wpisaną we współczesną kulturę, czy też diagnozą kluczową dla dalszej edukacji i przyszłości dzieci?

Od dziesięciu lat w Wielkiej Brytanii toczy się ożywiona dyskusja nad dysleksją. Biorą w niej udział naukowcy, terapeuci, nauczyciele, rodzice dzieci z dysleksją i sami dyslektycy. Wielu psychologów jest obecnie zdania, że termin dysleksja jest nienaukowy i nieprecyzyjny. Uważają jednak, że warto przy nim pozostać, bo zadomowił się w świadomości społecznej – dzięki niemu powszechnie wiadomo, jak uciążliwe mogą być trudności z czytaniem. Inni sądzą, że koncepcja dysleksji jest źródłem wsparcia i nadziei dla dzieci i ich rodzin – przede wszystkim z uwagi na jej pozytywny, afirmatywny charakter wobec możliwości i potencjału jednostki.

POLECAMY

Spór ożywiła niedawno książka Dyslexia Debate (Debata o dysleksji), opublikowana przez prof. Juliana G. Elliotta, psychologa edukacyjnego z Durham University, i prof. Elenę L. Grigorenko, psycholożkę i epidemiolożkę z Yale University – zwolenników nurtu krytycznego wobec dysleksji, a zarazem autorów niniejszego artykułu. Naukowcy przekonują, że dysleksję otacza wiele szkodliwych mitów. Co zatem kryje się pod pojęciem dysleksja? Co jest ważniejsze: znalezienie precyzyjnych pojęć, odpowiadających współczesnej wiedzy, czy też stosowanie tych, które na stałe weszły do naszej kultury?

Mit 1: w parze z wysokim IQ

Pierwsze medyczne opisy dzieci, które mimo braku dostrzegalnych przyczyn z trudnością uczyły się czytać, pochodzą z końca XIX stulecia. Choć do dziś niektórzy komentatorzy winą za te problemy obarczają szkoły i system edukacji, to badania z zakresu genetyki i neuronauk pokazują, że znaczące trudności z czytaniem mają jednak podłoże biologiczne – nie sposób uznać je zatem za skutek pedagogicznej porażki.

Oczywiście czynniki środowiskowe mogą mieć wpływ na zwiększenie lub ograniczenie postępów dziecka. I tak na przykład wiemy dziś, że dla większości dzieci, które z trudnością uczą się czytać, najkorzystniejsze są ustrukturyzowane metody foniczne.

Przez wiele lat dysleksja była terminem stosowanym przy rozróżnianiu dwóch grup osób mających problemy z czytaniem. I tak jedni mieli cechować się wysoką inteligencją, pozostającą w kontraście do umiejętności czytania. Natomiast u pozostałych osób nie zaobserwowano rozbieżności między IQ a zdolnością czytania. Koncepcja zawdzięczała swoją siłę afirmującemu przekazowi: zgodnie z nią osoby z dysleksją miały cechować się dużymi możliwościami intelektualnymi, zaś sam termin dysleksja stanowił etykietę pomocną w przeciwdziałaniu upokarzającym i bolesnym doświadczeniom, jakich zaznawały one w procesie edukacji.

Jednak przegląd badań z ostatnich dwudziestu lat dokonany w 2014 roku przez prof. Elliotta i prof. Grigorenko pokazuje, że teza o zależności między trudnościami z czytaniem i poziomem inteligencji nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Te ustalenia są obecnie szeroko akceptowane przez ekspertów, jak również organizacje, takie jak Brytyjskie Towarzystwo Dysleksji czy Międzynarodowe Towarzystwo Dysleksji.

Mimo to z badań dr. Patricka S. O’Donnella, psychologa z Marist College, i dr. Davida N. Millera, psychologa ze State University of New York, wynika, że wielu klinicystów nadal używa w diagnozie kryterium rozbieżności między IQ a umiejętnością czytania. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jes...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI