Miłość na dwie kołdry

Psychologia w działaniu

Coraz więcej osób twierdzi, że łatwiej ocalić namiętność w związku, gdy partnerzy śpią oddzielnie. Czy to może być prawda?

Większość zakochanych nie wyobraża sobie spania w oddzielnych sypialniach czy choćby w osobnych łóżkach. Tymczasem w USA to bardzo popularne rozwiązanie – decyduje się na nie nawet 60 procent małżeństw. W Anglii co piąta para śpi oddzielnie. Również w Polsce rośnie zainteresowanie takim modelem odpoczynku – przyznają to architekci, których klienci coraz częściej proszą o zaprojektowanie domu z osobnymi sypialniami dla małżonków.

POLECAMY

Czy to oznacza, że spanie razem przestaje być dla par nierozerwalnym elementem i oznaką bycia razem? W wyobrażeniach na temat relacji dość często pojawiają się wizje namiętnego seksu zakończonego zasypianiem w kojących ramionach partnera i wspólną pobudką. Osobne sypialnie kojarzą się natomiast z poważnym kryzysem lub rozstaniem. A jednak część par – z długim stażem i bardzo dobrą relacją – decyduje się spędzać noce oddzielnie.

Łóżko na rozejm

Wokół wspólnego i oddzielnego sypiania naros­ło wiele mitów. Wbrew wyobrażeniom jedna sypialnia nie musi oznaczać zgody w związku, a oddzielne łóżka rychłego rozpadu relacji. Dość często pary decydują się na wspólną sypialnię wyłącznie dlatego, że podporządkowują się – świadomie bądź nieświadomie – obowiązującym normom i romantycznym zwyczajom. Już w 1829 roku w książce Fizjologia małżeństwa pisał Balzac o zaletach wspólnej sypialni małżeńskiej: „Gdzie można lepiej się poznać, dostroić nie tylko swoje ciała, ale i dusze? Gdzie lepiej zawierać traktaty pokojowe czy choćby rozejmy w czasie tzw. wojen domowych?”. Jeśli jednak przyjrzeć się ewolucji potrzeby wspólnego zasypiania, można zauważyć, jak wiele zmieniło się w tej kwestii na przestrzeni wieków. W starożytnym Rzymie wspólne pomieszczenie było przeznaczone wyłącznie do miłosnych uniesień, po zbliżeniach seksualnych partnerzy udawali się do własnych, osobnych pokojów. Ale na takie oddzielne sypialnie – również w późniejszych wiekach – mogli pozwolić sobie wyłącznie ludzie zamożni. Co z tego, że w przedwojennych poradnikach, jak na przykład w Vita sexualis: prawda o życiu płciowym człowieka Pawła Klingera, stanowczo zapewniano: „wspólna sypialnia jest trumną, w której małżeństwo do grobu się układa”. W rodzinach o niskim statusie ekonomicznym trudno było wygospodarować dodatkową przestrzeń, więc wspólne łóżko było koniecznością. Dziś, po burzliwym okresie rewolucji seksualnej, wspólna sypialnia jest wyborem, ponieważ utożsamiana jest z bliskością partnerów, ich potrzebą wzajemnej przynależności i akceptacji.

Naukowcy są podzieleni w kwestii korzyści z dzielenia wspólnej sypialni. Badania pod kieru...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI