Między troską, a porozumieniem

Laboratorium

Uroczyste odnowienie doktoratu to jedna z najbardziej prestiżowych form uznania dorobku naukowego. Tym wyróżnieniem uhonorowano ostatnio profesora Janusza Reykowskiego, wybitnego psychologa.Tekst jest fragmentem jego wystąpienia z tej okazji.

W uroczystości odnowienia doktoratu występuję jako doktorant. Mogę powiedzieć, że mam szczęście do promotorów. Moim pierwszym promotorem był profesor Tadeusz Tomaszewski, wielki nauczyciel polskich psychologów. Dzisiaj moją promotor jest profesor Maria Jarymowicz, wybitna uczona, mogąca się poszczycić wielkim dorobkiem naukowym oraz szerokim gronem uczniów i współpracowników. Sądzę, że jako doktorant też powinienem przedstawić wyniki swoich prac. Wszakże przez sześćdziesiąt parę lat tych wyników trochę się nagromadziło i dotyczyły one różnych tematów. W tym wystąpieniu ograniczę się tylko do dwóch. 

POLECAMY

Czynię kogoś szczęśliwym

Pierwszy dotyczy problemu, który można opisać jako spór o naturę ludzką, a ściślej – o pewne cechy tej natury. Jednym z głównych przedmiotów sporu jest kwestia: czy działania ludzi kierowane są przez ich własny egoistyczny, mniej lub bardziej cywilizowany, osobisty interes – jak by to np. sugerowała słynna teoria samolubnego genu Richarda Dawkinsa – czy też autonomicznym celem ludzi może być dobro innych osób czy grup. 

Temat ten interesował mnie od bardzo dawna.Będąc jeszcze uczniem liceum, napisałem na ten temat opowiadanie. Jego bohater spierał się ze swoim przyjacielem: czy człowiek jest z natury egoistą, który zawsze robi to, co jemu osobiście służy; a jeśli robi coś dla innych, to zawsze ma swój własny interes na względzie? Otóż mój bohater postanowił znaleźć empiryczną odpowiedź na to pytanie. Udało mu się zbudować aparat, za pomocą którego mógł prześwietlać ludzkie umysły – odkrywać ukryte myśli i motywy. Zbliżał się z nim do ludzi w różnych sytuacjach i badał, co myślą i o co naprawdę im chodzi, gdy komuś pomagają, kogoś ratują, o kogoś się troszczą, kogoś bronią, albo kiedy głoszą wzniosłe i szlachetne ideały. Otóż ten aparat pokazywał, że we wszystkich tych sytuacjach za prospołecznymi czynami krył się własny interes: oczekiwanie na wzajemność, chęć zdobycia społecznego uznania, nadzieja nagrody… na ziemi lub po śmierci itp.

Kilkanaście lat później wróciłem do tego tematu, już jako docent i kierownik Zespołu Osobowości w Katedrze Psychologii Ogólnej Uniwersytetu Warszawskiego. Wraz z gronem doktorantów i studentów podjęliśmy badania nad mechanizmami zachowań prospołecznych; Maria Jarymowicz była pierwszym członkiem tego zespołu. Wprawdzie nie mieliśmy aparatu do prześwietlania umysłów, ale jak się okazało, psychologia ma różne sposoby poznawania ludzkich myśli i motywów. Tematem tym zajmowałem się przez kilkanaście lat.

Czego się dowiedziałem? Od razu powiem, że zupełnie czego innego niż dowiedział się bohater mego opowiadania. Oczywiście jest prawdą, że bardzo wiele ludzkich działań ma na celu zaspokajanie własnych potrzeb i osiąganie osobistych satysfakcji oraz unikanie cierpień. Ale jest też wiele takich działań, których celem autonomicznym jest dobro kogoś innego – innych osób, także takich, z którymi nie łączy nas żadne pokrewieństwo. Mimo to zależy nam na zaspokojeniu ich potrzeb, na ich bezpieczeństwie, satysfakcji, na ich osobistym rozwoju. Działając na ich rzecz, nie spodziewamy się za to żadnych osobistych nagród. 

Obrońcy p...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI