Książe Bielik

Bracia pomniejsi

Drapieżny bielik – niczym książę z traktatu Niccola Machiavellego, który w celu zdobycia władzy zastosuje zarówno okrutny postępek, jak i niegodny podstęp – wykorzysta każdą sposobność, by się wyżywić i przeżyć. 

Jaki książę? Przecież od zawsze wiadomo, że orzeł to król ptaków. Przyda się tu kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze, nasz herbowy bielik wcale nie jest orłem. Należy do nielicznej grupki orłanów. Tak przynajmniej twierdzą ornitolodzy zajmujący się systematyką ptaków. Odkryli to jednak niedawno, a zadecydował drobny szczegół w wyglądzie bielika – zbyt krótkie „gacie” z piór okrywające jego skoki, czyli łapy. Prawdziwe orły mają długie, pierzaste hajdawery, opadające aż na ostre szpony. 

POLECAMY

A po drugie bielik wcale nie zachowuje się jak król. Nie gardzi padliną i kiedy tylko może, napycha się nią aż po żółte zajady potężnego, ostrego dzioba, który idealnie nadaje się do przecinania twardej i grubej skóry martwej zwierzyny. Stada kruków, srok, sójek oraz chmary drobnego ptactwa czekają, aż się pojawi i „otworzy im konserwę” – wypatroszy padłego dzika, sarnę, jelenia albo podrzuconą przez leśników krowę czy owcę. Dopiero wtedy mniejsze skrzydlate darmozjady mogą przystąpić do uczty. 

Jednak to właśnie tytuł „padlinożercy nr 1” pozwala nazwać bielika księciem, a to ze względu na podobieństwo do władcy z traktatu Niccola Machiavellego. Ptak ten – zupełnie jak tytułowy książę, który w celu zdobycia i utrzymania władzy zastosuje zarówno okrutny postępek, jak i niegodny podstęp – wykorzysta każdą sposobność, aby się wyżywić i przeżyć. To dzięki tej umiejętności ocalał, choć był na progu zaniku. W pewnym momencie w Polsce gnieździło się mniej niż 50 par. Jednak bielik przetrwał, mało tego – odrodził się i jest coraz liczniejszy. Ornitolodzy naliczyli ponad pół tysiąca par. Co więcej, pojawia się też w regionach, gdzie nie był widziany od prawie stu lat. 

Władca na dorobku

Bielik nie ma z racji urodzenia-wyklucia się żadnych przywilejów w postaci naturalnej przewagi nad innymi gatunkami. Wielkość ciała, kształt dzioba, potężne skrzydła o rozpiętości ponad dwóch metrów imponują ludziom, ale w świecie natury wrażenie siły, które powstaje za ich sprawą, jest tak naprawdę iluzją. Tylko przez chwilę działa na tych najmniejszych, którzy na sam widok Jego Krążącej Wysokości milkną i pierzchają we wszystkie strony. Jednak niedoświadczonego bielika natychmiast rozpoznają szczwane kruki (zwykle to one pierwsze wypatrują padlinę) i potrafią bezczelnie ciągnąć go za ogon – jeden odciąga uwagę, drugi doskakuje z innej strony, a jest tych chuliganów cała banda. Takie same psikusy potrafią płatać młokosowi zwykłe sroki, które świetnie kooperują w rodzinnych gangach (rodzice plus lęgi). Natomiast starego bielika, killera, z setkami ofiar na koncie, wszyscy obchodzą i oblatują z daleka. 

„Tytuł książęcy” – czyli wysoką pozycję w biotopie, oznaczającą stały dostęp do żeru o każdej porze roku – młody bielik musi więc sobie sam wywalczyć. Albo umrzeć – najczęściej z głodu. Pierwsza zima decyduje o „być albo nie być” tych ptaków. Zaledwie kilku na setkę udaje się ta sztuka. Dożywają wiosny w pełni sił. Wtedy jest łatwiej, ale tylko trochę. Każdy dzień, załamanie pogody, zmiany w środowisku to wyzwanie.

Dopiero po kilku latach ostrego treningu bieliki osiągają pełnię sił i pozwalają sobie na założenie gniazda. Wychowanie potomstwa – zwykle jednego pisklęcia, rzadko dwóch – jest trudnym zadaniem. Wymaga codziennego polowania na rozległym, bogatym w pokarm (różnorodną drobną zwierzynę) terytorium, o jakie nie tak łatwo. Para bielików ma szpony i dzioby pełne roboty. Każda zdobycz wymaga wypatrywania, krążenia w powietrzu, wielu prób ataku, wytrwałości i co najważniejsze – wprawy. Szlifowanie formy nie ma końca, podobnie jak walka o przetrwanie gatunku. 

Nadwodny łowca

Bielik przypomina pod pewnymi względami... kaczkę. Ob...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI