Co się stało w stanfordzkich podziemiach?

Psychologia i życie

O eksperymencie więziennym słyszał niemal każdy. Pokazał on, jak łatwo rola strażnika więziennego i władza nad drugim człowiekiem sprawia, że ludzie ujawniają swoje ciemne oblicze. Ale czy naprawdę tego dowiódł?

Dlaczego więzienia są tak nieludzkie? Skąd bierze się okrucieństwo strażników, impulsywność więźniów? Czy do więzień trafiają szczególni ludzie, czy też sytuacja czyni ich takimi? Nie sposób tego rozstrzygnąć na gruncie już istniejących więzień. Dlatego w 1971 roku Philip Zimbardo z Craigiem Haneyem i Curtisem Banksem zaprojektowali nowe więzienie i wprowadzili tam osoby, które wstępnie nie różniły się od reszty społeczeństwa. Rzut monetą decydował, kto zostanie więźniem, a kto strażnikiem (patrz aplikacja „Aresztuję cię!”, s. 46).

Tak zaczął się najsłynniejszy chyba eksperyment, jaki przeprowadzono w psychologii. Przez lata jego wyniki skłaniały do refleksji co do natury ludzkiej. Sam Zimbardo, występując przed Kongresem USA, stwierdził: „To, co zobaczyliśmy, było przerażające. W czasie krótszym niż tydzień powszechnie wyznawane wartości uległy zawieszeniu i naszym oczom ukazała się brzydka, niegodziwa i patologiczna strona ludzkiej natury”.

Czy rzeczywiście jego badanie ujawniło naturę ludzką? 

Od początku badanie przeprowadzone przez prof. Zimbardo budziło wiele wątpliwości – tak etycznych, jak i metodologicznych. Zarzucano, że autor zamiast pozostać bezstronnym obserwatorem, stał się uczestnikiem badania, nadzorcą zaaranżowanego więzienia (do czego zresztą sam przyznał się np. w filmie „Cicha furia”). Co więcej, wpływał na zachowanie „strażników”, przekazując im instrukcję, jak mają traktować więźniów: „Nie możemy dręczyć ich fizycznie ani też torturować – ale możemy tworzyć nudę, prowokować poczucie frustracji, budzić w nich strach… itp.”. Badani bez trudu mogli więc odczytać, czego spodziewa się badacz. 

Zimbardo nie opublikował swoich wyników w recenzowanych czasopismach psychologicznych, nie poddał się zatem ocenie środowiska naukowego. Z sześciu dni swego „eksperymentu” pokazał wybór kilkuminutowych klipów. Co się działo w pozostałym czasie? Nasuwa się wniosek, że nic, co dowodziłoby jego tezy. To dlatego Erich Fromm uznał, że „eksperyment” Zimbardo dowodzi czegoś przeciwnego niż miał dowieść. A próba jego replikacji przez brytyjskich badaczy S. Alexandra Haslama i Stephena Reichera w 2001 roku pokazała, że przy braku ingerencji ze strony badaczy strażnicy byli raczej zakłopotani władzą, jaką dostali, i nieskłonni do nadużywania jej. To wszystko sprawiło, że Peter Gray, psycholog z Boston College i autor popularnego akademickiego podręcznika Psychology nie uwzględnił w nim badania Zimbardo. A francuski dokumentalista Thibault Le Texier w niedawno wydanej książce Histoire d’un mensonge (Historia kłamstwa) dowodzi, że przebieg eksperymentu zmanipulowano i tendencyjnie interpretowano jego wyniki. 

Po 47 latach od słynnego badania rozpętała się wokół niego burza. Ufamy, że dyskusja, choć tak gorąca, przyczyni się do rozwoju nauki. O komentarz poprosiliśmy kilku badaczy, w tym samego prof. Zimbardo.

POLECAMY

Jeszcze raz okazuje się, że przedmiot badań w psychologii jest szczególny. A pytanie co do natury ludzkiej wciąż pozostaje otwarte.

Fala krytyki, która rozlała się ostatnio w Internecie, podważając wartość stanfordzkiego eksperymentu więziennego, jest całkowicie bezpodstawna. Żaden z krytycznych komentarzy nie prezentuje znaczących dowodów, które mogłyby zmienić to, co jasno pokazał eksperyment – że zmienne społeczne i sytuacyjne mogą niekiedy wpływać na zachowanie niektórych osób. Eksperyment służy jako ostrzeżenie przed tym, co może się zdarzyć każdemu z nas, jeśli nie docenimy siły, z jaką role społeczne i naciski zewnętrzne wpływają na nasze myśli, uczucia i działania.

Zrozumienie tego nie zwalnia nas z odpowiedzialności za własne zachowanie. Ludzie zawsze odpowiadają za konsekwencje swych czynów – osobiście, społecznie i prawnie. Tak było przed laty podczas procesów norymberskich, tak jest i dzisiaj. Pierwszy przyznałem, że moje badanie miało błędy, ale podtrzymuję płynący z niego wniosek. I chętnie przyjmę jego naukową ocenę. 

Rzut monetą decydował, kto zostanie więźniem.

 

Zarzuca mi się, że instrukcja skierowana do jednego ze strażników, by był „twardy”, wpłynęła na zachowanie uczestników i zniekształciła wyniki eksperymentu. Jednak instrukcja, by być twardym, nie oznacza polecenia, by być okrutnym lub sadystycznym, jak stało się w przypadku niektórych osób. Strażnicy podczas eksperymentu różnie się zachowywali, zaś więźniowie uznali niektórych za dobrych, a innych za złych. 

Inny zarzut dotyczy tego, że brytyjskim badaczom [Haslamowi i Reicherowi, ich wypowiedź na s. 47 – przyp. red.] nie udało się dokonać replikacji wyników mojego eksperymentu. Tymczasem brytyjski eksperyment luźno tylko nawiązywał do założeń eksperymentu stanfordzkiego; tak naprawdę był telewizyjnym reality show i w żaden sposób nie odtwarzał podstawowych warunków badania z Uniwersytetu Stanforda. Dlatego porównania niewiele wnoszą. Obszerne informacje na temat eksperymentu możn...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI