Co pomaga nam się zmagać

Laboratorium

Zamiast szukać sposobów na radzenie sobie z problemami, lepiej zapobiegać ich powstawaniu. Na przykład oceniamy, jaki jest nasz obecny związek i co możemy zrobić, żeby zapobiec pogorszeniu relacji. Jak postępować, by do tego nie dopuścić. Ralf Schwarzer

Katarzyna Żukowska, Ewelina Smoktunowicz: – Panie Profesorze, jak radzić sobie z życiowymi wyzwaniami? 

POLECAMY

Ralf Schwarzer: – Zacznijmy od tego, że zamiast szukać sposobów na radzenie sobie z problemami, powinniśmy zapobiegać ich powstawaniu. Prewencja. Polega ona choćby na tym, że jeśli mamy tylko jeden klucz do swojego mieszkania, to ryzykujemy katastrofę, jeśli zaginie. Można jej natomiast zapobiec, jeśli zapasowy klucz przechowujemy u przyjaciół. Podobnie jest z kupnem ubezpieczenia czy pojawieniem się punktualnie na spotkaniu. Takie zapobiegawcze radzenie sobie większość z nas stosuje na co dzień: podejmujemy różne środki, żeby nie dopuścić do powstania problemów. 

Co jeszcze możemy zrobić? 

– Starać się przewidywać bieg wydarzeń i odpowiednio planować. Na przykład w relacjach romantycznych oceniamy, jaki jest nasz obecny związek i czy jest coś, co możemy zrobić, żeby zapobiec pogorszeniu relacji. Próbujemy przewidzieć przeszkody i trudności, a następnie ułożyć scenariusz, jak postępować, by do nich nie dopuścić albo je pokonać. Jeśli dysponujemy takim planem, spada ryzyko, że znajdziemy się w poważnych kłopotach. To jest właśnie prewencyjne radzenie sobie. 

A co z wydarzeniami, którym nie sposób zapobiec?

– Nie możemy zapobiec trzęsieniom ziemi. Natomiast możemy zapobiec ich konsekwencjom. Możemy bowiem zaplanować, co zrobimy, gdy trzęsienie ziemi się wydarzy. 

Jako zasoby pomocne w pokonywaniu codziennych trudności najczęściej wymienia się wsparcie społeczne i przekonanie o własnej skuteczności. Czy odgrywają one jakąś rolę w prewencji, czy też dopiero gdy problem się pojawi?

– Te zasoby mogą być przydatne na każdym etapie. Jeśli ktoś ma wątpliwości, że może zrobić cokolwiek w trudnej sytuacji, niezależnie od okoliczności – a to może świadczyć o niskim przekonaniu o własnej skuteczności – wtedy szansa, że podejmie środki zapobiegawcze, jest bardzo niska. 

Jeśli chodzi natomiast o sieć społeczną, to będąc jej częścią, można zmobilizować swoje kontakty, poprosić przyjaciół i znajomych o pomoc, co jest przejawem właśnie radzenia sobie. Samo posiadanie sieci wsparcia to tylko połowa sukcesu. Jeśli ktoś nie da swoim znajomym i rodzinie znać, że jest w kłopotach, to oni nie będą wiedzieć, że są potrzebni. Należałoby do nich pójść, zadzwonić i poprosić o wsparcie, pomoc czy dobre słowo. Sieć społeczna jest również przydatna na etapie prewencji. Wracając do przykładu z kluczem, możemy mieć przyjaciela, u którego trzymamy zapasowy klucz. Możemy skorzystać z wiedzy naszych przyjaciół przy tworzeniu planów radzenia sobie z ewentualnymi trudnościami. 

Prezentując swój problem w sposób zrównoważony, maksymalizujemy szanse otrzymania pomocy.

 

Wiele osób w sytuacji kryzysowej czeka, aż bliscy sami się zorientują, że pomoc jest potrzebna, a gdy jej nie otrzymują, czują się urażeni. W jaki sposób skutecznie mobilizować
naszych bliskich do pomocy?

– To wymaga pewnych kompetencji społecznych. Osobom, które są bardzo ostrożne, introwertyczne lub nieśmiałe trudniej jest zgłosić potrzebę pomocy, a sieć ich kontaktów często nie jest zbyt gęsta właśnie z powodu ich cech osobowości. Skuteczne radzenie sobie zależy od wielu czynników, nie tylko od inteligencji, ale także właśnie od kompetencji społecznych, które umożliwiają utrzymywanie relacji z ludźmi.

Jeśli nie mam przekonania, że jestem w stanie uruchomić swoje kontakty, to nie skorzystam z dobrodziejstw sieci społecznej...

– Przedstawiciele tej sieci sami do nas nie przyjdą. To jest druga strona mobilizowania naszych kontaktów. Mobilizowanie pomocy polega nie tylko na wykonaniu telefonu czy poproszeniu wprost o pomoc w inny sposób. To również sposób, w jaki prezentujemy się światu, na przykład jako ofiary. Nie musimy wtedy do nikogo pisać i dzwonić, wystarczy, że zagramy rolę ofiary, pokażemy się otoczeniu jako ktoś, kto jest w potrzebie. Jeśli zrobi pani smutną minę i zacznie płakać, ktoś zapyta, dlaczego. W ten sposób sprawia pani, że uaktywnia się sieć społeczna.

 Uświadamiam sobie, że przyjęcie roli ofiary jest przekazaniem jakiegoś sygnału i wiem, co robić, by ten sygnał odniósł jakiś skutek... 

Badacze przeprowadzili eksperyment, w którym aktorka odgrywała rolę kobiety chorej na raka piersi, jej publiczność stanowili ps...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI