Kilka lat temu po wypadku w moim mieście, w którym zginęła dwójka dzieci, usłyszałam: „życie tej matki się skończyło”. Młoda dziewczyna opowiadała mi, jak zareagował jej szef, gdy dowiedział się, że jej dziecko umarło. Powiedział, że przesadza z tym cyrkiem, ma posprzątać klocki w pokoju dziecka i nie wzbudzać w innych litości. Rozmawiałam też ze starszą kobietą, która poroniła siedem razy, a kolejnych dwoje dzieci nie przeżyło: jedno zmarło po porodzie, drugie urodziło się martwe. Gdy je rodziła, mąż czekał na korytarzu. Przyszedł lekarz i powiedział: „Gratuluję panu, żona urodziła martwe dziecko, dała radę!”. Rozmawiałam z matkami, których dzieci zginęły w górach, realizując swoje młodzieńcze pasje, albo w wypadkach samochodowych, popełniły samobójstwo, umarły na raka. Ból zawsze był wszechogarniający, nieporównywalny do żadnego innego.
Zamrożeni w szoku
POLECAMY
Na początku jest szok. Następuje eksplozja emocji dotąd nieznanych, myśli, które trudno wypowiedzieć. Ból odczuwany jest każdą częścią ciała. Czasem rodzice zastygają, zamykają się na wszelkie bodźce, czasem miotają się w szaleńczych ruchach, a głos, który wydają, przypomina skowyt. Jakby właśnie umierali. Nie czują głodu, nie śpią. Z czasem pojawiają się przewlekłe bóle, ciało rozpada się – dosłownie i w przenośni.
Umysł zalewa tak wiele silnych bodźców, że nie sposób ich zrozumieć – pisze psychoanalityczka Caroline Garland w książce Czym jest trauma. Dotychczasowe sposoby radzenia sobie z życiem zawodzą. Odżywają pierwotne lęki. Załamuje się wiara w przewidywalność i podstawową dobroć świata; ktoś pozwolił, by wydarzyło się coś tak strasznego. Moja koleżanka, która poroniła, mówi, że dopóki można działać, daje się wytrzymać. Gdy już nie można nic, zaczyna być bardzo źle.
Niektórzy rodzice zaprzeczają, nie wierzą w śmierć dziecka i wciąż czekają na jego powrót. U wielu pojawia się niedowierzanie, rozpacz, niemoc. Po eskalacji uczuć następuje wycofanie. Rodzice mówią: „jestem zamrożony, nic nie czuję”. Mogą przetrwać ten czas właśnie dlatego, że nie są w stanie czuć.
Matka czy ojciec nie są wtedy w kontakcie ani z samym sobą, ani z nikim. Każde z osobna coraz bardziej czuje pustkę, swoją pustkę. Ale nie mogą sobie pomóc nawzajem – ból jest tak silny, że odgradza, nawet od najbliższych. Gdyby choć jedna osoba czuła to samo...