Życie rodzinne dobrze wygląda tylko w reklamie. W rzeczywistości z reguły przypomina koszmar, a weekendowa wyprawa całej rodziny to po prostu dno piekła. To właśnie w czasie tego czasu wspólnego, kiedy mamy budować więź, odpocząć, pobyć ze sobą, wybucha najwięcej konfliktów, skaczemy sobie do gardeł, syczymy, zabijamy się milczeniem albo gadaniem. Zderzają się potrzeby wszystkich członków rodziny i nawet jeśli w porządku jednostkowym dałoby się je zaspokoić i nie wydają się nielogiczne, to zwielokrotnione, pomnożone przez wszystkich obecnych okazują się początkiem wojny atomowej.
Zabawne jest to (choć nie, wcale nie jest zabawne), że wiedzę o tym piekle noszą w sobie wyłącznie jego uczestnicy. Bo młodsi jeszcze nie wiedzą, co ich czeka, a starsi zapomnieli lub wyparli, przeżywają syndrom pustego gniazda, który uładza, upiększa wspomnienia sprzed kilku-, kilkunastu lat. A i uczestnicy piekł...