Wola życia, ona zwyciężyła

#zostańwdomu

Jeśli istnieje dobry i wszechmogący Bóg, to stworzył mnie i akceptuje taką, jaka jestem. Nie może stać po stronie tych, którzy mnie poniżają.

Andrzej Lipiński: Osiem lat spędziła Pani w rygorystycznej społeczności klasztornej. 

POLECAMY

Doświadczała tam Pani przemocy seksualnej, z gwałtem włącznie. Jak do tego doszło? 

Doris Reisinger: Byłam głęboko przekonana, że posłuszeństwo jest z gruntu czymś dobrym, a wszelkie formy pasji czy krytyki są zasadniczo złe. Wierzyłam, że dobra zakonnica zawsze jest uśmiechnięta i uczynna.

Chętnie wykonuje każdą, nawet najgorszą pracę. Nigdy nie zadaje pytań i nie ma żadnych własnych potrzeb. Kiedy próbowałam wyrazić najdrobniejszą choćby potrzebę, przełożona natychmiast dawała mi do zrozumienia, że jest mną rozczarowana.

Dlaczego godziła się Pani na takie traktowanie?

Zbyt mocno wierzyłam, że istnieje jedna prawda, a Kościół katolicki jest jedyną jej ostoją. Długo nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogą być różne wersje bycia katolikiem. Tak silnie wierzyłam w niepodważalność i czystość nauki Kościoła katolickiego, że z wyznania protestanckiego przeszłam na katolicyzm.

Co spowodowało, że jako 16-latka zatęskniła Pani za surowym życiem w klasztornej wspólnocie? 

Z pewnością wpłynęła na to m.in. niełatwa sytuacja mojej rodziny. Było nas siedmioro rodzeństwa, w tym dwójka upośledzonych. Mama nie pracowała i nasza sytuacja materialna była bardzo trudna. Kiedy miałam 11 lat, zdarzył się wypadek samochodowy – ojciec omal nie zginął, a trójka rodzeństwa wyszła z niego z ciężkimi obrażeniami. Jako najstarsza z rodzeństwa poczułam, że powinnam pomóc mamie i przejąć część jej obowiązków. Nie miałam nikogo, kto by mi dał choćby odrobinę wsparcia. Kto by mi powiedział, że mam prawo do beztroskiej młodości. Jedynym źródłem duchowej siły stała się dla mnie wiara katolicka. Częste modlitwy i świadomość, że mogę, tak jak Jezus, służyć innym, pomagały mi radzić sobie w tej trudnej sytuacji. Byłam dumna, że mogę poświęcić się dla rodziny.

To brzmi jak doskonała zaprawa do życia w klasztorze…

Dzisiaj widzę to podobnie. Wtedy jednak żyłam w głębokim przekonaniu, że Bóg tego ode mnie żąda. Przy czym nie odbierałam mojej sytuacji w klasztorze jako uległości, przeciwnie – czułam się bohaterką, radziłam sobie z wyzwaniami, które dla większości byłyby nie do udźwignięcia. Myślę, że to przekonanie o własnym bohaterstwie było kluczem, który pozwalał innym tak mną manipulować.

Pisze Pani o „prawdziwym formowaniu” przez przełożonych i całą społeczność, by doprowadzić do uległości i posłuszeństwa u młodych sióstr.

Życie w klasztorze opiera się na wielu tradycjach. Początkowo głęboko wierzący katolik nie widzi w nich niczego podejrzanego. Ale te pozornie niewinne wymogi zakonnej codzienności są w pełni świadomie wykorzystywane do tłamszenia i zniewalania młodych adeptów. Powoli dotarło do mnie, że moje życie zmieniło się nie do poznania – straciłam kontakt z rodziną, musiałam pytać o pozwolenie, żeby do kogoś zadzwonić albo napisać list. Nie wolno nam było rozmawiać o sprawach prywatnych, okazywać emocji ani wymieniać krytycznych uwag. Pracowałam od rana do nocy, najpierw w kuchni, potem w pralni. Bez przerwy musiałam chodzić na jakieś wykłady. Nie zauważyłam, że krok po kroku zostałam totalnie zniewolona.

Czy w takiej sytuacji nie powinien włączyć się alarm, że coś jest nie tak? 

Długo udawało mi się znajdować usprawiedliwienie dla tych metod, wyjaśnienie dla tej czy innej sytuacji. Tym łatwiej to przychodziło, że wszyscy wokół zachowywali się podobnie. Ciągle wmawiałam sobie, że nie ma w tym złej woli, że to wynik nieporozumień. Gdy przełożona czegoś zakazywała, przekonywałam siebie, że przemawia przez nią sam Stwórca. Ślepo wierzyłam, że wszystko, czego się ode mnie wymaga, ma jakiś sens. Jezus umarł za mnie na krzyżu, a ja miałabym stawiać mu warunki? Musiałam przejść długą drogę, nim zaczęło do mnie docierać, że matka przełożona nie jest przedstawicielką Boga. 

Przełożona zabroniła Pani zamykać oczy podczas modlitwy… Czy to nie było pogwałcenie autonomii cielesnej?

Wystarczy odwołać się do wielkich idei, by usprawiedliwić każde po...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI