Czytam właśnie powieść Johna Updike’a „Pary”, napisaną w hipisowskich latach sześćdziesiątych. To zawiła historia dziesięciu małżeństw, mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka. Dziesięciu mężczyzn i dziesięć kobiet. Kto zliczy, ile par można utworzyć z tej dwudziestki – par chwilowych, długotrwałych, na zawsze?
Powieść Updike’a opowiada o życiu we dwoje, choć niekoniecznie partnerzy są zawsze ci sami. W tle opowieści nieustannie przewija się (mniej lub bardziej jawnie) dobrze znane przekonanie, że ten drugi/ta druga pokocha czulej oraz (także mniej lub bardziej jawnie) doświadczenie samotności.
Lubię fotografować, ale mam kłopot z fotografowaniem ludzi.
Trochę się wstydzę, mam też poczucie winy z powodu zaglądania do ich prywatności czy intymności. Przez lata nazbierało się jednak sporo tych zdjęć. Przypomniałem sobie o nich teraz, kiedy zabrałem się do pisania o życiu we dwoje. Najchętniej więc – zamiast słów – zamieściłbym tutaj obr...
We dwoje
Bycie z sobą to jedność, która nieraz nieoczekiwanie zapowiada samotność.
Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.