Uwalniamy kreatywność

Na temat

Firmy domagają się jej od pracowników. Rodzice marzą, by posiadły ją dzieci. Kreatywność – wszyscy jej pragną. Niestety, nie sposób się jej nauczyć na warsztatach ani z podręczników. Na szczęście można lepiej wykorzystać twórcze pokłady, jakie tkwią w każdym z nas. Jak to zrobić?

Leonardo da Vinci – ikona kreatywności, multitwórca i człowiek renesansu. W tym roku minęło 500 lat od jego śmierci. A przecież żyje w naszej świadomości, niemal każdy potrafi wymienić jakieś jego dzieła i wynalazki. Symboliczna obecność mistrza inspiruje do odkrywania i rozwijania wewnętrznych potencjałów. Nic dziwnego, że wydana dwie dekady temu książka Michaela J. Gelba Myśleć jak Leonardo da Vinci stała się bestsellerowym poradnikiem. Czytają ją ci, którzy pragną wybić się ponad przeciętność bądź wznieść na wyżyny geniuszu swych potomków. Dowiadujemy się z niej, że aby tak się stało – trzeba rozwijać ciekawość poznawczą i wytrwałość, uczyć się na błędach i wyostrzać zmysły; konieczne jest myślenie uwzględniające związki między zjawiskami z różnych dziedzin, łączenie logiki z wyobraźnią oraz akceptacja niepewności. 

Znamy te zalecenia, ich znaczenie dla twórczości zostało potwierdzone. Wymienione umiejętności są też efektem, którego oczekuje się od wielu treningów kreatywności. Czy uzasadnionym? 

POLECAMY

Jak twierdzą autorzy Treningu twórczości, Edward Nęcka, Jarosław Orzechowski, Aleksandra Słabosz i Błażej Szymura, „Jeśli w szkolącej się grupie znajdzie się przez przypadek jakiś przyszły geniusz, to trening na pewno mu nie zaszkodzi, choć byłoby przesadą twierdzić, że go ukształtuje i przygotuje do tworzenia przyszłych dzieł”. Od tego typu warsztatów nie powinno się zatem wymagać więcej niż rozwoju poznawczej bazy kreatywności, takiej jak umiejętność abstrahowania, myślenia przez analogię czy rozumowania, choć w praktyce okazuje się, że i ta obietnica jest trudna do spełnienia. Zajęcia często przypominają mieszankę quasi-terapii grupowej, podtrzymującej pozytywną samoocenę uczestników, oraz zbioru ćwiczeń o walorach nie większych niż rozwiązywanie krzyżówki. Jednak wiara w magiczną moc takich warsztatów jest wielka.

A nawet jeśli ktoś nie do końca jest przekonany o ich wartości, woli nie stracić okazji, bo gdyby jednak... 

Przepis na geniusza?

Nie ma przepisu na geniusza. Rodzą się na wsi (Nikola Tesla), w małych miasteczkach (Thomas Alva Edison) lub metropoliach (Graham Bell). Są dziećmi profesorów (Gottfried Leibniz), skromnych nauczycieli (Maria Skłodowska-Curie), urzędników (Salvador Dali) albo farmerów (Walt Disney). Wzrastają w rodzinach niepełnych (Agata Christie), patologicznych (Fiodor Dostojewski) bądź będących wzorem miłości (Astrid Lindgren). Są jedynakami (John Lennon) lub mają rodzeństwo (Jimi Hendrix). Cierpią z powodu nadmiernej wrażliwości (van Gogh) albo są wyjątkowo odporni psychicznie (Pablo Picasso). 

Wybitne talenty co jakiś czas pojawiają się w sposób trudny do przewidzenia. Ujawniają twórczy potencjał nawet w niesprzyjających okolicznościach, uczą się i wytrwale pracują, dźwigając „ciężkie Norwidy” nierzadko za „vangogowską stawkę”. Geniusze są potrzebni, dzięki ich dziełom odnajdujemy sens i odkrywamy samych siebie. Ich dokonania przybliżają nam świat bez głodu, konfliktów, składowisk śmieci i ginących gatunków… 

Potrzebujemy koneserów

Trzeba sobie powiedzieć jasno: nie każde dziecko będzie geniuszem. Natomiast każde może być koneserem – jeśli nie ekspertem, to choćby uważnym obserwatorem i smakoszem twórczości. Kontakt z dziełami mistrzów jest źródłem inspiracji i aspiracji, a pasjonaci psychologii pozytywnej w kształtowaniu koneserów dostrzegą szansę rozwoju cnoty mądrości i transcendencji. 

Ale jest też racja bardziej podstawowa. Aby jakieś dzieło zostało uznane za twórcze, musi spełniać walor zarówno nowości, jak i pozytywnej oceny otoczenia. Wrażliwość i wyrobienie środowiska mają więc kluczowe znaczenie dla odkrycia lub wynalazku. Tę zależność celnie ujął neuropsycholog Elkhonon Goldberg w książce Kreatywność. Mózg w dobie innowacji. Jego zdaniem los innowacji – paradoksalnie – zależy od społeczeństwa złożonego z rzeszy niezbyt kreatywnych konsumentów, którzy mogą jakąś myśl przyjąć i uznać za twórczą, bądź też odrzucić i zignorować, skazując ją na zapomnienie. 

Chwała twórcom, którzy zostali docenieni za życia! Co ciekawe, docenienia potrzebują szczególnie wtedy, gdy rzadko je dostają – na początku swej drogi. Tomasz Kocowski badał przed laty pracowników Akademii Sztuk Pięknych i stwierdził, że rozgłos i pozytywne opinie otoczenia bardziej stymulują pracę asystentów niż profesorów; dla tych ostatnich ważny jest sam rozwój ich twórczego „ja”.

Leon Tarasewicz, polski malarz białoruskiego pochodzenia, w jednym z wywiadów powiedział, że sugeruje studentom, aby przed związaniem swej drogi życiowej ze sztuką uważnie przeczytali biografię choćby jednego artysty. Egzystencję wielu z nich ilustruje dowcip o awangardowym muzyku jazzowym, który słysząc od znajomego: „Kupiłem twoją płytę!!!”, radośnie wykrzykuje: „Ach, to byłeś ty!”.

Jeśli prawdą jest, że treningi kreatywności kształtują pozytywną postawę wobec twórczości, to ich efektem powinna być rosnąca rzesza koneserów. Jednak same zadania, usprawniające poznawcze czynniki kreatywności, nie wystarczą. Konieczne jest wzbogacenie treści warsztatów o spotkania z postaciami i dziełami mistrzów – tak intymne, jak to tylko możliwe. Warto potraktować każde dzieło jako ciekawy przypadek do analizy. Uczniowie nie mogą być tylko biernymi odbiorcami sztuki, bo szybko wtedy skierują uwagę na bardziej atrakcyjne bodźce i – tak jak osoby sfotografowane w amsterdamskim Rijksmuseum przy arcydziele Rembrandta Straż nocna – wbiją wzrok w ekrany swoich smartfonów. 

Powiedzmy to jasno: nie każde dziecko będzie geniuszem.

 

Ludzie potrzebują przewodników po świecie sztuki. Przypomina mi się, jak w Centrum Pompidou w Paryżu, w sali poświęconej twórczości Marcela Duchampa, napotkałem grupkę siedmiolatków. Nauczycielka wyjaśniała im istotę i rolę ready-made (patrz słowniczek) w historii sztuki, reklamie i codzienności! Dzieci dowiedziały się, że artysta nie musi tworzyć obiektów, lecz przede wszystkim dostarcza nowe punkty widzenia świata. Wychwytywały kluczowe pojęcia, a następnie zaznaczały je w swym zeszycie ćwiczeń. Nie wiem, czy wśród nich byli przyszli odkrywcy. Ale nawet jeśli ich losy potoczą się inaczej i np. będą kierować jakąś placówką kultury, taką jak lubelskie Centrum Kultury Spotkań, unikną kompromitacji, twierdząc, że niejaki Deszambr (pisownia oryginalna) to „artysta, który wprowadził postmodernizm, odwrócił miskę klozetową i powiedział, że to jest sztuka”. (za: dziennikwschodni.pl)

7 zasad życia wg Leonarda 

Co wyróżniało życie mistrza da Vinci? Michael J. Gelb w książce Myśleć jak Leonardo da Vinci wyróżnia kilka zasad, które budują twórczy potencjał. 

Którymi z nich się kierujesz? Wśród poniższych stwierdzeń zaznacz te, które dobrze cię opisują.

  1. Wiem wiele i wciąż uczę się czegoś nowego.
  2. Chętnie przyznaję się do błędów. 
  3. Mam swoje ulubione zapachy i smaki. 
  4. Lubię zmiany. 
  5. Uwielbiam się ruszać.
  6. Lubię porównania, analogie i metafory.
  7. Dużo czytam, wręcz pochłaniam książki.
  8. Kwestionuję konwencjonalne mądrości i autorytety.
  9. Jestem w...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI