Mamy skłonność do rozliczeń, bilansów i podsumowań. Pytamy siebie samych: „Co było?”, „Co się zdarzyło?”. Mało tego, pytamy, co mogło się zdarzyć, a niekoniecznie się zdarzyło. Jakże często szukamy odpowiedzi na pytanie: „Co by było, gdyby…?”.
Czasem cieszymy się z tego, co zrobiliśmy, a czasem z tego, czego nie zrobiliśmy. Jeszcze częściej martwimy się tym, co zrobiliśmy, a szczególnie tym, czego nie zrobiliśmy. To bilansowanie wydaje się przedziwne i pełne jest rozmaitych pułapek. Najważniejsza z nich wiąże się ze wspomnianym pytaniem: „Co by było, gdyby…?”. O ile ma ono trochę sensu w odniesieniu do przyszłości, bo pozwala wyobrazić sobie rozmaite możliwe stany rzeczy, o tyle stawianie go w odniesieniu do przeszłości jest zajęciem jałowym i bezsensownym. W odniesieniu do przeszłości mówimy bowiem o czymś, co zdarzyć się nie może, albo co jest niewiadomą. „Co by było, gdyby.....