W marcu jak w garncu – raz słońce, raz zamieć. Różnie się sprawdzają tego typu porzekadła, bo przecież klimat zmienił się wyraźnie. Kiedy wydawało się, że zamieci już nie będzie, przemieszczałem się z jednego końca Polski na drugi. A jednak zjawiła się zamieć, równie widowiskowa, co niebezpieczna dla kierowców. Na szczęście na trasie przejazdu objawił się tylko jeden szaleniec, który gnał jakby na samozatracenie. Z drogowymi wariatami jest jak z pijakami. Wychodzi taki nagle na środek jezdni, kierowcy hamują z piskiem, jedno auto wpada na drugie, dobrze, jeśli kończy się tylko na stłuczce… a pijak przechodzi na drugą stronę i nic mu się nie dzieje. Kierowca szaleniec pędzi dalej też tylko czasem.
Najbardziej spektakularną zamieć pamiętam ze Szkocji. Otóż muzyczni producenci wywieźli mnie wraz ze szkocką orkiestrą w góry. Nawet fortepiany wtaszczono na jedną z nielichych górek. Miało być pięknie i słonecznie, to był wspania...