Marzenie i księżycowy wieczór – to współgra. Cicha noc z niebem pełnym gwiazd – jak najbardziej. Zależnie od zamiłowań także: szum wiatru w topolach czy rozkwitająca róża. Wtedy jest czas na fantazjowanie, na rojenie – bo tak rozumiane jest marzenie. Ale szkoła? Nie ma w niej gwiazd, roślin niewiele, a chwilowe rozmarzenie przerywa głos nauczycielki albo dźwięk dzwonka.
A jednak w każdy obszar ludzkiego życia mogą wpleść się marzenia. Ich rola jest znacząca, pełnią różne funkcje – niekiedy ochronną, nieraz ucieczkową, jednak zawsze upiększającą rzeczywistość. Zawsze też zawarta jest w nich cząstka nadziei.
Uczniom marzenia pozwalają na chwilę odpoczynku od wysiłku umysłowego. Zapewne byłoby im przyjemniej, gdyby nauczyciel zamiast ostro sprowadzać na ziemię słowami: „skup się na lekcji”, „nie myśl o niebieskich migdałach”, powiedział łagodnie na przykład: „widzę, że myślami jesteś daleko – postaraj się, żeby powróciły do nas”...
Szkoła moich marzeń
Wydaje się, że pojęcia: szkoła i marzenie są sprzeczne same w sobie. Bo czy w szkolnych murach, a konkretnie w głowach spełniających uczniowskie lub nauczycielskie obowiązki, jest miejsce na coś tak ulotnego jak marzenia?