Decydowanie się na życie bez stałego partnera ma swoje źródła przede wszystkim w zmianach obyczajowości. Kobiety rezygnują z pełnienia tradycyjnych ról (przede wszystkim z roli opiekunki rodziny i wychowawczyni dzieci). Coraz więcej jest kobiet, które chcą być niezależne, zrobić karierę i odnosić sukcesy na innych polach – i nierzadko sukcesy te odnoszą. Podobnie rozumują niektórzy mężczyźni. Stały związek i wiążące się z tym ograniczenia postrzegają jako przeszkodę na drodze do osobistych osiągnięć. Wolą nie zakładać rodziny, odsuwają to na bliżej nieokreślony czas. Na takie wybory kobiet i mężczyzn wpływa zmiana w postawach pracodawców. Do niedawna walorem pracownika była jego ustabilizowana sytuacja rodzinna. Teraz bardziej ceni się dyspozycyjność i brak obciążeń mogących zagrażać interesom firmy.
Czy ludzie samotni stają się takimi z własnej, nieprzymuszonej woli? Według mnie – jedynie nieliczni. Za decyzją o życiu w samotności z reguły coś się kryje. Czasem jest to chęć osiągnięcia niesprecyzowanych, odległych celów, czasem przesadna uległość i konformizm względem panujących w danej subkulturze norm. Można zaryzykować też tezę, że w części przypadków ludzie samotni są ofiarami swoich ułomności emocjonalnych oraz lęku przed bliskością z kimś i uczuciowym od niego uzależnieniem. Doświadczają tego osoby, które mają w swojej biografii traumatyczne przeżycia i zachowały pamięć o krzywdach doznanych od innych. Boją się, że historia się powtórzy.
Ludzie wybierający samotność mają świadomość tego, że są stosunkowo niewielką częścią społeczeństwa i – jak to mniejszość – próbują wytłumaczyć się przed innymi ze swoich decyzji lub dobudować do nich ideologię. Często gloryfikują osobistą wolność, krytycznie ocenia...
Sam na sam ze sobą
Samotność rodzi problemy erotyczne. Skłania do tłumienia intymnych potrzeb. Rezygnacja z seksu nigdy nie jest całkowitym wyzwoleniem się od niego.