Opole to jest takie ciastowate miasto, które jak już trafi mu się jakiś rodzynek, to go wydłubuje i wyrzuca. Tak było tu przed laty z Grotowskim, tak było z literatem Żurakowskim, nawet poeta Podsiadło, hołubiony przez Miłosza, nie doczekał się żadnej lokalnej nagrody. A teraz Opole wypuszcza profesora ¸ukaszewskiego, faceta o europejskim formacie. On ma rozmiar kapelusza taki, że zmieściłby się w tym kapeluszu cały nasz opolski grajdoł – to opinia jednej z wysoko postawionych w świecie akademickim Opola osób. Chce zachować anonimowość, bo „wie pan, to grajdoł, żyć potem nie dadzą...”.
Od maja studenci i pracownicy Instytutu Psychologii Uniwersytetu Opolskiego nosili przypięte to ubrań miniaturki koła ratunkowego. To był podwójny symbol: koła naukowego oraz ratunku, z jakim należało spieszyć opolskiej psychologii. Jej istnienie zostało zagrożone przez odejście mistrza i dyrektora, profesora Wiesława ¸ukaszewskiego. Potem do mistrza dołączyli kolejni naukowcy – pod koniec czerwca u prof. Józefa Musieloka, rektora UO, leżały już cztery podania o odejście. Za ¸ukaszewskim poszli profesorowie: Barbara Weigl, Dariusz Doliński i Maciej Dymkowski. Kadra, która została, z trudem da radę prowadzić studia magisterskie.
Na początku czerwca studenci psychologii zorganizowali na opolskim rynku happening „Zbudujmy mosty zamiast murów”. Skandowali: „Wszystkie psychole kochają Opole”. W ciągu dwudziestu minut udało się zebrać kilkadziesiąt podpisów opolan pod petycją o treści: „Biorąc pod uwagę, że nasze możliwości oddziaływania są ograniczone, prosimy o pomoc wszystkie osoby mogące wykorzystać swój autorytet i pozycję społeczną do wsparcia naszych działań”. „To był nasz krzyk rozpaczy. Chcieliśmy naszym Kołem Ratunkowym Studentów Psychologii otoczyć opolski ratusz” – mówi Olga Majchrzak, studentka IV roku, członkini Koła. Władze miasta, w osobie jednego z mniej ważnych wiceprezydentów, obiecały studentom pomoc. Obietnica była ku...
PSYCHOLOGIA BEZ PSYCHOLOGÓW
Z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Opolskiego odchodzą najlepsi naukowcy. ZBIGNIEW GÓRNIAK starał się dowiedzieć, dlaczego tak się dzieje.