Siedzieli na kanapie, trzymając smartfona. Zaśmiewali się do łez, razem, co od razu wzbudziło moją czujność.
POLECAMY
Moi synowie przeżywają bowiem czas wzajemnej irytacji, działają na siebie jak czerwona płachta. Kiedy opuszczają swoje pokoje i zjawiają się przy stole, wchodzę w rolę sędziego bokserskiego, który musi zdążyć z interwencją, zanim zawodnicy przejdą od przepisowej wymiany ciosów do prób nokautu bez zachowania zasad ludzkiej przyzwoitości.
Młodszy syn, wciąż mniejszy i lżejszy, nadrabia złośliwością, szybkością uników i aktorstwem.
Starszy wygrywa we wszystkim.
Czytałam w książkach: ten etap przejdzie. Jeśli nie za rok, to może za pięć lat. Trzymam za siebie kciuki.
Tym bardziej więc zaciekawiło m...