Gdy weszłam do klasy na lekcję biologii, zobaczyłam na podłodze rozbite bombki z choinki. Cała podłoga była w skorupach. Zdenerwowałam się m.in. dlatego, że były to bombki przyniesione przez uczniów mojej klasy. Chciałam się dowiedzieć, kto zniszczył bombki, oczywiście nikt się nie przyznał. Stwierdziłam więc, że cała klasa jest winna i każdy otrzymał minusowe punkty z zachowania, zobowiązałam też klasę do przyniesienia bombek (bo przecież te zniszczone do nich nie należały), powiadomiłam też wychowawczynię klasy o incydencie. Czuję jednak pewien dyskomfort. Zawsze byłam przeciwniczką „odpowiedzialności zbiorowej”, a w tym wypadku sama ją zastosowałam. Do tej pory jednak nie wiem, jak mogłabym inaczej zareagować. Czy jest jakiś sposób, aby winni przyznali się, aby nie trzeba było karać całej klasy?
POLECAMY
Wydaje mi się, że rzadko w takiej sytuacji któryś uczeń lub uczniowie przyznają się do winy. Ja się odwołuję do poczucia odpowiedzialności, odwagi, czasami to działa. Ale nie zawsze i właściwie wtedy również st...