Może dotyczyć naszego sąsiada zza ściany, współpracownika, bliskiej osoby, nas samych. Depresja. Szacuje się, że 10–25 proc. kobiet i 5–12 proc. mężczyzn zachoruje na nią w ciągu życia. Niektórych choroba doświadczy raz, jednak u większości będzie nawracać. Depresja jest zatem schorzeniem bardzo pospolitym, a za dekadę może stać się chorobą, na którą będziemy najczęściej zapadać. Nic dziwnego, że poświęcane są jej akcje społeczne i liczne publikacje. Wiele mówi się też o tym, jak ważne jest jej wczesne rozpoznanie, zwiększa ono bowiem szansę na to, że chory wróci do zdrowia.
POLECAMY
Mimo to depresja nadal diagnozowana jest tylko u części na nią chorujących – prawdopodobnie aż u połowy pozostaje nierozpoznana, a u wielu zostaje rozpoznana późno. Niejeden chory nie wie, co rzeczywiście mu dolega, więc szuka pomocy u lekarzy różnych specjalności – neurologów, kardiologów, endokrynologów, seksuologów albo ginekologów – i poddawany jest nierzadko szerokiej diagnostyce. Ma to pozytywną stronę: możliwe jest wykluczenie innych schorzeń, które manifestują się podobnie do depresji. Jest jednak też druga strona medalu: właściwa diagnoza się opóźnia. Dlaczego rozpoznanie depresji, łatwe w teorii, nie jest takie w praktyce?
Nie tylko smutek
Diagnozowanie depresji różni się od diagnozowania innych chorób. Nadal nie ma obiektywnych badań biochemicznych lub obrazowych, które pozwalałyby ją rozpoznać. Diagnoza wciąż opiera się zatem na tym, co słyszy...