Postępująca katastrofa ekologiczna wymusza wymyślenie nowego języka, bo do tej pory dość ściśle trzymaliśmy się podziału na dziedziny – dzisiaj zaś to, co wypracują naukowcy, biolodzy, fizycy, glacjolodzy, musi być opowiadane przez pisarzy, bo inaczej ich twarde dane w żaden sposób nie zostaną zrozumiane przez społeczeństwo. I tak właśnie pisze Andri Snær Magnason, islandzki autor, który w książce O czasie i wodzie spina wspomnienia swoich dziadków z lat pięćdziesiątych XX wieku i badania lodowców z twardymi liczbami serwowanymi przez współczesnych klimatologów. W jego esejach o naturze (rozumianej jako wspólnota ludzko-nieludzka, bo nie odróżnia on życia ludzkiego od życia zwierząt) ujawnia się precyzyjny splot wątków literackich, kulturowych i naukowych. Nad tym wszystkim zaś unosi się „ja” autora, ale nie „ja” zachwycone własną erudycją, ale „ja” przerażone tym, jak postępuje rozkład, rozp...