Do doktora Davida Sarwera trafiła pacjentka w średnim wieku. Na twarzy miała, w jej przekonaniu ogromną, bliznę po wypadku rowerowym w dzieciństwie. Kobieta często spóźniała się do pracy, ponieważ godzinami robiła makijaż, by zakamuflować defekt. Nie chciała wychodzić z mężem na miasto z obawy przed spojrzeniami ludzi. Tymczasem dla Sarwera oraz chirurga plastycznego, u którego była na konsultacji, blizna była prawie niewidoczna.
Blizna, której nie widać
POLECAMY
Doktor Sarwer zdiagnozował u pacjentki cielesne zaburzenie dysmorficzne (patrz słowniczek), nazywane też dysmorfofobią – charakteryzujące się obsesyjnymi obawami dotyczącymi domniemanych niedoskonałości ciała, których inni mogą nawet nie dostrzegać. Rozwiązaniem w tym przypadku jest nie chirurgia plastyczna, lecz psychoterapia. – Ponad 90 proc. osób z dysmorfofobią, które poddały się operacjom plastycznym, przyznaje, że po zabiegu nie odczuło...