Z racji tego, że jestem trenerką, wielokrotnie miałam przyjemność prowadzić szkolenia z asertywności. Temat ten od jakiegoś czasu jest niezmiernie modny. Każdy chce być asertywny – od szeregowych pracowników, przez sekretarki aż po ludzi zajmujących najwyższe stanowiska, nie mówiąc już o asertywnych mamach czy bezrobotnych. W firmach asertywność ma pomagać w zwiększaniu zysków oraz lepszym rozumieniu klienta, a w życiu prywatnym – w szybszym znalezieniu pracy czy w radzeniu sobie z teściową albo dominującym mężem.
Szkolenie zaczynam zwykle od ćwiczenia, w którym uczestnicy i uczestniczki mają napisać, co rozumieją pod pojęciem asertywności. Na ogół okazuje się, że posiadane przez nich informacje są mieszaniną prawd i mitów.
Asertywność to nowa moda
Nie taka znowu nowa. Pierwsza książka na ten temat powstała w 1949 roku. Jej autorem był amerykański psycholog Andrew Salter. Na kolejne wzmianki trzeba było poczekać do 1958 roku, kiedy to Joseph Wolpe napisał kolejną publikację z tego zakresu. Jednakże dopiero lata 70. i 80. minionego wieku przyniosły prawdziwy rozwój treningów asertywności. Nałożyły się na to trzy przyczyny. Po pierwsze, wciąż świeża była pamięć o ruchu dzieci kwiatów, który przyczynił się m.in. do rewolucji seksualnej i rozpowszechnienia narkotyków oraz był jednym ze źródeł ruchu New Age.
ZAPRASZAMY DO AKADEMII CHARAKTERY
Wszystko to prowokowało ludzi do pytań w rodzaju „kiedy jestem sobą?” czy „co to znaczy być sobą?” Po drugie, w USA szybko narastała druga fala feminizmu – kobiety powoli, ale skutecznie dążyły do zmiany sztywnych, tradycyjnych ról w społeczeństwie. Po trzecie, amerykańscy badacze zaobserwowali, że istnieją ludzie, którzy nie dość...