Gody i morowe powietrze
Z placu tuż za szkołą zabrał was autobus prosto w maj… - śpiewała Majka Jeżowska i chyba nie ma osoby, która nie odniosłaby tych słów jakoś, kiedyś do siebie. Jeśli miliony ludzi na myśl o wiośnie czuje motylki w brzuchu to coś się święci. Tylko właściwie – co?
Ilekroć każdego roku czuć w powietrzu pierwsze cieplejsze podrygi wiosennego wietrzyku, pobrzmiewają mi w pamięci dwie piosenki, tak się składa, że dwóch luminarzy polskiego tekściarstwa: Młynarskiego i Przybory (niech będzie, moja prywatna lista jest znacznie dłuższa, ale żadna nie opowiada o całym zjawisku równie bezpośrednio). Z jednej strony nucę sobie pod nosem: „Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę”, z drugiej – „Nie zakocham się tej wiosny już w nikim” i zastanawiam się, na ile wiosenne zaświergolenie to domena natury, a na ile kulturowego nawyku, a może i nawet przymusu. Bo tak to jakoś jest, że nadchodzi wiosna i w ludziach budzą się określone postanowienia (jak przy innych okazjach, których w kalendarzu pełno). Wobec wiosny po prostu nie sposób przejść obojętnie. Choć i tak wspomnieć wypada, że przymus ten jest dużo łagodniej odczuwalny niż w Walentynki, kiedy to komercyjna podpucha wiedzie na towarzyski szafot co mniej odpornych niesparowanych. (...)
Cały felieton w wiosennym "SlowLife Food [&] Garden" - zapraszam!