Wyścig po Graala

Tomasz Kozłowski

Praca w prywatnym sektorze edukacji ma ten plus, że człowiek się nie nudzi. Ani nie ma na to czasu, ani go na to nie stać. W przeciwieństwie do dużych, państwowych graczy, którzy nie muszą martwić się o rekrutację, „prywaciarze” nieustannie poszukują nowych rozwiązań. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć: nie pamiętam roku, w którym nie uczestniczyłem w tworzeniu nowego kierunku studiów. Sam współtworzyłem już cztery zupełnie nowe „produkty”. Ale poszukiwania nie są zakończone. Przypomina to pościg za Świętym Graalem. Towarzyszy temu szczególna atmosfera: niemal przez skórę czuć, że rynek się zmienia, więcej, że zmienił się świat wokoło i że edukacja przyszłości również musi inaczej wyglądać. Wielu wierzy, że do Świętego Graala doprowadzi zacieśniona współpraca z pracodawcami. To wiara, że kierunki muszą być blisko praktyki rynkowej, że muszą być bardziej „życiowe”.

Ale to wciąż za mało. To intensywne próby, ale bez zmiany czegoś więcej: paradygmatu myślenia. Innymi słowy, przypomina to trochę dalsze uszczegóławianie teorii Izaaka Newtona, jednak przełom, który doprowadził do stworzenia teorii względności – jeszcze nie nastąpił. Bo do tego potrzebne jest zupełnie inne myślenie i sporo odwagi.

Miałem okazję niedawno śledzić takie próby. W mojej szkole odbyły się warsztaty kreatywne, w których brali udział przedstawiciele najróżniejszych branż. W parę godzin mieli zaproponować kilka zupełnie nowatorskich obszarów. I zaproponowali. Nie licząc zestawu szczególnych kompetencji, specjalizacje dotyczyły m.in. bezpieczeństwa danych, zarządzania zmianą, nowych trendów w edukacji, a nawet… stomatologii. Zresztą mniejsza o to, jakie były to specjalizacje. Bilans odczytany został jednoznacznie: kilka zespołów zaproponowało kilka kierunków studiów. Wnet rozpoczęła się długa dyskusja, w której jedni bronili, a inni torpedowali tezę, że mamy do czynienia z faktycznie nowymi studiami. A ja poczułem, że, mimo wszystko, nadal uszczegóławiamy teorię Newtona.

I wtedy padł argument, który mnie zaciekawił: a może właśnie wymyśliliśmy kierunek przyszłości? Otóż to: kierunek. A nie kierunki. (...)

Cały felieton w kwietniowym "Dyrektorze Szkoły". Czytamy!... :)

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI