Medytacje polskiego dyscypuła

Tomasz Kozłowski

Widziałem kiedyś taki obrazek. Biurko, na biurku komputer, przed komputerem pracownik, z głową na blacie, ręce bezwładnie ciążą ku podłodze, nad rozczochraną, zmęczoną czupryną nieszczęśnika unosi się smużka dymu. Podpis pod zdjęciem brzmiał jak dalekowschodnia mantra: Brud i muł mnie nie kala… Jestem cholernym kwiatem lotosu… Kwiatem lotosu na gładkiej tafli cholernego jeziora…

A może wyrażone to było ździebko dobitniej?

W każdym razie, jakież to aktualne, prawda?

Takie „cholerne kwiaty lotosu” widuję codziennie, niezależnie w jakiej organizacji mam okazję się pojawić. To już prawdziwe signum temporis. Prawdę mówiąc nie wiem, czy ów trend da się zatrzymać. A jeszcze bardziej prawdę mówiąc – nie sądzę. Prześladuje mnie taka wizja: za kilka lat nad każdym niemal biurkiem unosić się będą podobne znaki czasów. Dymem pisane.

A kolejna smutna wizja, która do mnie powraca, to że podobne ogniska na biurkach rozpalane są coraz szybciej, coraz wcześniej, jeszcze w szkolnych ławach. Chaos informacyjny i kultura deadline’u zatacza coraz szersze kręgi i odciska swe piętno również w głowach uczniów, czego ślady z powodzeniem odnaleźć można w memach pleniących się w sieci. Młodzi nie wyrabiają się i są tego coraz bardziej świadomi. Pod płaszczykiem poczucia humoru i luzu przemycają jednak gigantyczne pokłady stresu (o przyczynach którego można by pisać jeszcze długo i dużo).

Więcej w lutowym "Dyrektorze Szkoły" - zapraszam do lektury!

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI