Zwyczajnie szalona normalność

Na temat Ja i mój rozwój

Normalność - wymarzona reguła, problem w tym, że jak na razie składa się ona z samych wyjątków. Stosując ją, łatwo wykluczać innych, wpędzać siebie w lęk. Zupełnie niepotrzebnie. Przeciwieństwem normalności nie jest wyłącznie szaleństwo - to także różnorodność, twórczość, podążanie własną drogą, oryginalność, indywidualizm, zmienność, uleganie wahaniom, dopuszczanie konfliktów wewnętrznych, emocji, niespójności... To wszystko jest i normalne, i potrzebne.

Bohaterowie „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” Petra Zelenki to zwykli ludzie, jakich pełno wokół nas. Młodzi szukają swego miejsca w życiu, starsi tęsknią za tym, co minęło. Wszyscy pragną szczęścia, miłości, zmagają się z samotnością, próbują poradzić sobie z uczuciami i cierpią, nie potrafiąc się ze sobą dogadać. Ot, normalni ludzie. Normalni?

Po zerwaniu z chłopakiem Jana szuka kontaktu z przypadkowymi facetami, dzwoniąc do budki telefonicznej stojącej na wprost okien jej mieszkania. Petr sięga po indiańskie rytuały, aby odzyskać Janę: gotuje kosmyk jej włosów, by podrzucić go tam, gdzie razem bywali. Jego ojciec, który za komuny czytał teksty w kronikach filmowych, teraz godzinami przygląda się bąbelkom, wydobywającym się z butelki piwa. Matka szczeka na niego i uważa, że skoro nie reaguje, to jest już martwy. Sama, opętana dobroczynnością, bombarduje paczkami z używaną odzieżą i kompotami własnej roboty ofiary kolejnych wojen i klęsk na całym świecie. Szef Petra, najbardziej normalny z normalnych, zakochuje sie w manekinie, ubranym w sukienkę identyczną jak ta, której jego żona nie włożyła na siebie od 30 lat. Kicia i Jerzy płacą Petrowi, by obserwował ich w łóżku – inaczej nie mogą się kochać. A Petr godzi się na to, by poczuć się mniej samotny.

Zwariowani? Szaleni?

Sam Zelenka, reżyser i autor scenariusza do „Opowieści...”, podkreśla: „to nie jest film o szaleństwie. Zmieniłbym tytuł, gdyby udało mi się wymyślić lepszy”.

Co byłoby lepsze? Opowieść o szalonej normalności?

POLECAMY

Zarazić się dzieckiem
Jakże chętnie wyrokujemy: to jest normalne, a to nie. Takie określenie coś nam opisuje, coś wyjaśnia. – Kategoria normalności wydaje się nam niezwykle użyteczna w ustosunkowaniu się do świata. Ale tym samym staje się podejrzana. Pozornie normalność coś nam porządkuje. Są to jednak takie porządki, jakie robią dzieci, gdy układają na parapecie najpierw wszystko, co jest różowe, albo trójkątne, albo papierowe... Każda z tych reguł porządkowania jest z pewnego punktu widzenia równie dobra jak inna – mówi prof. Wiesław Łukaszewski, znawca motywacji i osobowości ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.

Jeśli tak jest, to porządek staje się doraźny, a normalność – płynna. Bohaterów „Opowieści...” można określić jako nienormalnych, można też uznać ich za całkiem normalnych, zależnie od tego, jaki punkt widzenia przyjmiemy. A punkty widzenia zmieniają się. Tak zresztą jak i normy społeczne, kulturowe i obyczajowe, które określają, co wypada robić, a czego nie wolno. Naruszenie pierwszych rodzi wstyd, drugich – poczucie winy. Uczucia są prawdziwe, ale normy umowne. Prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta z Zakładu Terapii Rodzin CM UJ, podkreśla: – Norma nie istnieje obiektywnie, choć mamy zwyczaj przywiązywać się do niej jako do czegoś pożądanego, zapominając, że jest to tylko społeczny konstrukt. W różnych czasach i miejscach ludzie różnie się umawiają, jakie zachowanie czy przeżycie jest normalne.

Kiedyś nienormalna była leworęczność – dzieci piszące lewą ręką na siłę przestawiano na prawą. Do lat siedemdziesiątych XX wieku w klasyfikacji psychiatrycznej homoseksualizm uznawano za chorobę i usiłowano leczyć. Przez wieki za grzeszną uznawano seksualność. W książkach medycznych pisano, że masturbacja może prowadzić do ślepoty, niepłodności i chorób psychicznych. – Dziś dwunastolatek na szczęście już nie obawia się, że w wyniku masturbacji dozna wyschnięcia stosu pacierzowego – komentuje prof. Bogdan de Barbaro.

Normę ustanawia się w dyskursie, w dyskursie normy się zmienia. Badania CBOS-u dowodzą, że w ciągu ostatnich pięciu lat istotnie zmieniły się poglądy Polaków na wiele kwestii społecznych, takich jak rozwód, homoseksualizm, życie bez ślubu, uprawianie seksu czy stosowanie środków antykoncepcyjnych. Znacznie mniej osób uważa, że są to zachowania zawsze złe i nie do usprawiedliwienia.

Zatem można już żyć razem bez ślubu. Zmieniła się rola, możliwości i pozycja społeczna kobiet.

– Wszystkie dziś mocno przekroczyłyśmy dziewiętnastowieczne normy – stwierdza dr Ewa Woydyłło, psycholog i psychoterapeutka z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Rzeczywiście: kobiety mogą dziś wiele. Mogą być singielkami, samotnie wychowywać dzieci. Ale czy to normalne, że niektóre z nich nie chcą być matkami? Jedna z internautek pisze, że ma dość spotkań rodzinnych, na których wciąż słyszy: „Jak to nie chcesz, przecież każda kobieta chce mieć dziecko” albo „Weź moje na ręce, może się zarazisz i też zapragniesz takie mieć”.

Pociągająca przyjaciółka żony
W polskiej wyszukiwarce Goog[-]le znaleźć można 5,5 mln linków pod hasłem: czy jestem normalna/normalny? W języku angielskim – aż 160 mln. Internauci piszą: Czasami nie wiem, po co wstawać. Nienawidzę swojego szefa, nie znoszę rutyny od 8 do 16-tej, nie znajduję sensu w swej pracy; Cały czas myślę o jedzeniu; Tylko seks mi w głowie; Śpiewam razem z radiem; Nienawidzę rodziców i czuję się winny z tego powodu; Czy to normalne?

Obawy pojawiają się w momentach kryzysów – tych życiowych, i tych rozwojowych, szczególnie w kryzysie tożsamości, który opisywał psychoanalityk Erik Erikson. Eksperymentujemy wtedy ze sobą i z różnymi wzorcami, testujemy swoje możliwości i odkrywamy granice – co wolno pod pewnymi warunkami, a czego nie wolno nigdy. Potem dokonujemy wyboru własnej drogi. Ale nie wszyscy – są tacy, którzy nie wychodzą poza etap kryzysu tożsamości. Według Jamesa Marcii, kanadyjskiego psychologa rozwojowego, takie osoby są wiecznie zbuntowane, pełne niepokoju i wątpliwości, również co do swej normalności. Nie zawsze też, jak zakładał Erikson, raz osiągnięta tożsamość wystarcza na resztę życia. Bywa, że tracimy pracę albo sami chcemy z niej zrezygnować, z uniwersyteckiej katedry wędrujemy w Bieszczady, by hodować owce. Zdarza się, że partner odchodzi albo my zostawiamy partnera, bo coś się w nas wypaliło – w takich momentach wraca pytanie: Kim jestem? Co się ze mną dzieje?

– Za wątpliwościami co do normalności kryje się zazwyczaj jakaś ambiwalencja, gdy czegoś chcemy i nie chcemy zarazem, jakiś impuls, którego nie tolerujemy, pytania, które się cisną, a na które trudno nam znaleźć dobrą odpowiedź. Dotąd przywykliśmy do jakiejś opowieści o sobie i swym życiu, i naraz pojawia się wewnątrz coś niepokojącego, dotychczasowa narracja zaczyna pękać – komentuje prof. de Barbaro.

Zwątpienia co do swojej normalności doświadczamy, gdy nie jesteśmy w stanie spełnić oczekiwań in[-]nych, bliskich osób. Bywa też, że niepokoi nas to, co czujemy lub robimy. Jak zauważa dr Wiesław Baryła, psycholog społeczny z Uniwersytetu Gdańskiego, dotyczy

to często upodobań i zachowań seksualnych. Czy to normalne, że podoba nam się przyjaciółka żony? Uspokajamy się dopiero, gdy badacze ogłaszają, że aż 40 proc. ludzi ma podobne pragnienia.

Czasem obawy o normalność są doraźne. Na drugim roku studiów większość studentów psychologii ma w wątpliwości co do swego zdrowia psychicznego. W planie studiów jest wtedy psychopatologia. Schematy poznawcze kolejnych zaburzeń stają się dostępne i ukierunkowują percepcję i uwagę. Tak powstają tzw. skrzywienia zawodowe. Na szczęście objawy zazwyczaj mijają po egzaminie.

Może dobrze, że czasem wątpimy w swą normalność. – Człowiek normalny stale siebie monitoruje: czy wolno się na to godzić, czego mi brakuje, czy lepiej by było, gdyby... – uważa Ewa Woydyłło.

Ledwie wyczuwalna granica

Psychiatrzy są zgodni: łatwiej zdefiniować nienormalność niż podać oznaki zdrowia i normalności. Specjaliści uwzględniają kilka kryteriów, sugerujących, że przekroczyliśmy granice normalności. Są to: • dziwaczność zachowań – zależy od kon­tekstu: podlewanie trawnika jest czymś naturalnym, ale co wtedy, gdy podlewamy go podczas ulewy? Jak pan się nazywa – pyta ksiądz pana młodego przed ołtarzem. Pan się nazywa Jezus Chrystus – odpowiada stremowany małżonek. Kontekst wyjaśnia qui pro quo, bez niego wyglądałoby to na groźny objaw; • uporczywość zachowań – wszyscy miewamy szalone momenty, po wygranej z radości krzyczymy i skaczemy, ale co wtedy, gdy takie zachowania utrzymują się stale? • niekonwencjonalność – gdy zachowanie łamie normy, drastycznie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI