Zaraz się zacznie

Na temat

Nieraz słyszę: „Pamiętaj, najważniejszy jest twój syn. Nawet gdy będziesz odbierała w Honolulu nagrodę za całokształt swojej pracy, najważniejsze jest dziecko, które – tak się składa – jest teraz bez ciebie w domu. A ty się bawisz”.  I od razu ogarnia mnie totalne poczucie winy.

Marta Żłobińska: – Twój syn jest już w gimnazjum. Czy doświadczasz wciąż tego matczynego konfliktu między zrobieniem czegoś dla siebie a zajmowaniem się dzieckiem? 

Sylwia Chutnik: – Gdy w pracy myśli się o dziecku, a kiedy jest się z dzieckiem, myśli się o tym, co trzeba w pracy zrobić? Ten konflikt będę czuła chyba cały czas… Może kiedy syn się wyprowadzi z domu, to mi trochę minie. Ale zmieniła się już logistyka dnia codziennego. Gdy był w przedszkolu, mój organizm był tak zaprogramowany, że tylko do godziny 16:00 mogłam cokolwiek zrobić. Teraz sam wraca ze szkoły, więc zdarza mi się wyjeżdżać na spotkania autorskie. 

POLECAMY

Masz więcej wolności…

– Ale to nie znaczy, że mniej o nim myślę. Zazębianie się życia rodzinnego i mojej pracy cały czas jest terenem wewnętrznych negocjacji. Jeśli wyjeżdżam, to na krótko. I kontroluję go telefonicznie z drugiego końca Polski. Po spotkaniu autorskim w innym mieście nocnym pociągiem wracam do domu, by zaprowadzić syna rano do szkoły; mamy wtedy dodatkowe pół godziny dla siebie. O swojej pracy wciąż myślę w kontekście jego dnia. Gdy jestem poza domem, czuję takie specyficzne napięcie i myślę sobie: Boże! A co mój syn teraz robi…

Czasem matczyne rozterki przybierają dramatyczną formę...

– Malarka Zofia Stryjeńska opisuje w swoim pamiętniku, jak wsiadała do pociągu do Paryża, gdzie miała przygotować wystawę „Pawilon Polski”. To było wyzwanie i wielki prestiż. Przy sobie miała rulony swoich prac. Jechała w fantastyczną podróż, do wymarzonej pracy. Ale na peronie zostawiała dwójkę swoich dzieci. I choć pod jej nieobecność miała się nimi zająć ciocia, to była tak rozdarta, że w szale zniszczyła część swoich prac. Dla mnie to bardzo symboliczne. Przypuszczam, że większość z nas, matek, jest w takim notorycznym rozdarciu między robieniem różnych rzeczy w pracy a byciem
z dziećmi.

Stryjeńska znakomicie opisuje emocje, jakie towarzyszą temu matczynemu rozdarciu... 

– To napięcie między byciem artystką a byciem matką napędzało ją do pracy i odpychało od niej zarazem. Oto jesteś w pracowni malarskiej i wiesz, że jeśli nie będziesz tworzyła, po prostu zdechniesz, a zarazem masz dzieci, kochasz je nad życie, ale nie możesz ich wziąć do pracowni, bo po prostu zjedzą farbę. Pamiętam, jak zabierałam małego syna na spotkania autorskie albo warsztaty. To był Sajgon, po kilku godzinach czułam się, jakbym przekopała stukilometrowy rów. Myślałam, co mam mówić, a jednocześnie kątem oka patrzyłam, czy syn nie rozbije sobie głowy. Ale chciałam go brać ze sobą, być z nim. To były rzeczy nie do pogodzenia.

Brałam syna pod pachę i chodziłam na koncerty, a raczej „przed koncerty” – spacerowałam z wózkiem przed klubem, ale nie wbijałam sobie: nie możesz tam iść, bo masz dziecko.

 

Nie da się takich napięć i konfliktów rozwiązać raz na zawsze? 

– Nie, bo nie ma w życiu bezwzględnej równowagi. Przynajmniej w moim życiu jest ona zwykle mocno zachwiana. Kiedy wydaje mi się, że zrobiłam już wszystko, co miałam zrobić: syn zjadł obiad, ja pozmywałam i zaparzam sobie kawę, myśląc, jaki miły wieczór mnie czeka – to często wydarza się coś nieoczekiwanego i znów jestem w rozedrganiu. Na przykład jest późny wieczór, a mój syn mówi: „Potrzebuję na jutro blok A3, tusz i węgiel do malowania”. I co robić? Jechać do sklepu? Mogę oczywiście dać mu lekcję życia, stwierdzić: „Pamiętaj, synu, trzeba mówić o tym wcześniej” i pozwolić, by dostał minusa. Ale, tak czy inaczej, muszę podjąć decyzję, więc znika błogostan. Zawsze jest pewien rodzaj napięcia między tym, że chciałybyśmy spędzać czas z dziećmi, a tym, jak same byśmy chciały żyć. 

Mam wrażenie, że część tego napięcia jest napędzana naszym kobiecym poczuciem winy...

– Często mam duże poczucie winy, chociaż pracuję nad tym, by się w to nie wpędzać. Czytam w różnych podręcznikach: „Lepiej spędzić z dziec­kiem chwilę aktywnie i świadomie, niż siedzieć z nim tygodniami w domu i frustrować się”. Powtarzam sobie: „Jestem wy...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI