Wahając się do celu

Na temat Ja i mój rozwój

Nie lubimy sprzeczności. Niesłusznie. Choć nieprzyjemne, kryją w sobie ważne rozwiązania. Chronią przed błędnym krokiem. Zamiast od nich uciekać, lepiej zobaczyć, dokąd nas poprowadzą - przekonuje Agnieszka Popiel.

Dr Agnieszka Popiel jest lekarzem psychiatrą, adiunktem w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Od wielu lat zajmuje się psychoterapią poznawczo-behawioralną. Jest licencjonowanym terapeutą Società Italiana di Terapia Comportamentale e Cognitiva, posiada certyfikat psychoterapeuty poznawczo-behawioralnego oraz certyfikat superwizora-dydaktyka PTTPB. Jest kierownikiem klinicznym programu terapii zespołu stresu pourazowego u uczestników wypadków komunikacyjnych „TRAKT”, realizowanego we współpracy z Interdyscyplinarnym Centrum Genetyki Zachowania Uniwersytetu Warszawskiego.

Dorota Krzemionka: – „I chciałabym, i boję się” – czy Pani miewa takie momenty?
Agnieszka Popiel: – Oczywiście. Nie znam nikogo, kto nie przeżywałby takich wahań. Za każdym razem, gdy podejmujemy decyzję albo wyrażamy opinię, pojawia się ambiwalencja – przykry stan, z którym chcemy się uporać jak najszybciej. Stan niepożądany.

Niepożądany? Eugen Bleuler, psychiatra, który jako pierwszy opisał schizofrenię, twierdził, że ambiwalencja jest jednym z głównych objawów tej choroby...
– Bleuler zauważył, że cierpiący na schizofrenię jawnie wyrażają ambiwalencję. Pacjent uwikłany jest w sprzeczność, ale nie dokonuje syntezy. Odczuwa sprzeczne uczucia i nic z tym nie robi.

Dlaczego?
– Z biologicznego punktu widzenia wiąże się to między innymi z nadmierną aktywnością układu dopaminergicznego. Sprawia ona, że pojawiają się trudności w selekcji bodźców i nadawaniu im znaczenia. Wszystko staje się równie ważne. Ten stan prowadzi do olbrzymiego niepokoju.

Ale wszyscy doświadczamy niepokoju i sprzeczności. Gdzie jest granica między normą a patologią?
– Po pierwsze: wyznacza ją nasz dyskomfort – to, jak bardzo z powodu sprzeczności cierpimy. Po drugie: trudności, jakich doświadczamy w funkcjonowaniu. Kiedy na skutek naszych wahań zaczynamy tracić różne ważne dla nas rzeczy, zwykle staramy się coś z tym zrobić. Istnieją różne strategie pozwalające uniknąć nieprzyjemnego stanu ambiwalencji.

Jakie?
– Przede wszystkim unikanie. Ludzie starają się nie konfrontować z bodźcem, który przypomina o sprzecznych tendencjach i uczuciach, ignorować go. To dlatego niektórzy ludzie – często młodzi – sprawiają wrażenie, że im „wszystko wisi”, że jest im wszystko jedno. Ale im nie jest wszystko jedno – oni po prostu cierpią. Podobnie jak pacjenci, o których kiedyś mówiono, że są „niezmotywowani” do terapii. Niesłusznie, ten brak motywacji często jest właśnie wyrazem ambiwalencji. Czasem stan sprzeczności między tym, co myślimy, jak chcielibyśmy żyć, kim być, a tym, co widzimy wokół sprawia, że wolimy zamknąć się w czterech ścianach. Staramy się unikać pewnych tematów i kontaktów. Drogą do tego może być też alkohol czy narkotyki. Bywają też sposoby unikania trudne do
uchwycenia.

Na przykład?
– Odwracanie uwagi. Zdarza się, że podczas terapii omawiamy trudne wydarzenie życiowe i osoba miałaby możliwość przyjrzenia się swym emocjom, a tu nagle zaczyna obserwować chmury za oknem albo drzewa. Na pytanie: czy coś czuje – mówi: „nie, wszystko w porządku”. Albo rozmawia na ten temat, ale bez emocji, nie rozpoznaje ich w sobie, nie doświadcza.

Niektórzy nie unikają emocji, przeciwnie – bez przerwy zamartwiają się wszystkim...
– To też może być sposobem unikania emocji. Thomas Borkovec, badacz lęku uogólnionego, sformułował koncepcję „martwienia się jako sposobu unikania emocji”. Jego badania pokazują, że osoby z lękiem uogólnionym cały czas wymyślają scenarius...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI