TRUDNA DROGA DO PRZEBACZENIA

Wstęp

Charakterystycznym rysem ostatnich lat jest społeczny dyskurs o przeszłych, indywidualnych oraz grupowych winach i zasługach, wyrządzonych i doznawanych krzywdach.KRYSTYNA SKARŻYŃSKA tłumaczy, dlaczego w życiu potrzebne jest przebaczenie.

Publicznie wyznawane są własne winy, żale i cierpienia, prośby o przebaczenie i deklarowane zamiary przebaczenia doznanych krzywd. Jedni przepraszają za PZPR, inni – za „Solidarność”. Ofiary masowych przesiedleń domagają się zadośćuczynienia za cierpienia sprzed dziesiątków lat, a jednocześnie publicznie artykułowane bywają prośby o wybaczenie krzywd wyrządzonych wysiedlonym Niemcom, Ukraińcom i Łemkom. Rok temu byliśmy poruszeni słowami prezydenta Kwaśniewskiego, który przepraszał naród żydowski za zbrodnie Polaków w Jedwabnem, a także wystąpieniem rabina Bakera, który mówił o wspólnym żalu i potrzebie wybaczenia.

Dyskusje o wyrządzanych i doświadczanych krzywdach dużych grup społecznych, narodowych czy etnicznych nie są naszą krajową specyfiką. W różnych miejscach świata toczą się publiczne spory na temat winy, kary i przebaczenia. Australijczycy dyskutują o cierpieniach zadanych aborygenom, prezydent Clinton przeprasza Amerykanów za swoje prywatne zachowania, a IRA – ludność cywilną za wyrządzone jej krzywdy. Wiele mówi się i pisze o krzywdach apartheidu w Afryce Południowej czy o cierpieniach przesiedlonych Niemców.

Społeczny odbiór tych dyskusji, przeprosin i próśb o wybaczenie bywa bardzo różny. Dla jednych jest to niepotrzebne rozdrapywanie ran bądê przejaw akceptowania zbiorowej odpowiedzialności. Dla innych – „przywracanie pamięci”, „droga do sprawiedliwości” lub „powrót do normalności i zdrowia”. A jak to wygląda z perspektywy psychologicznej? Do czego i dlaczego potrzebne są ludziom i narodom publiczne rachunki krzywd, przeprosiny, wyrażany żal i łzy, a w końcu – wybaczenie? Dlaczego trzeba wielu lat, by społeczności zdecydowały się na przeprosiny i zechciały wybaczenia? Spróbujmy przyjrzeć się procesowi dojrzewania do wybaczania i pojednania, odwołując się do społecznej reakcji na zbrodnię w Jedwabnem, popełnioną 60 lat temu, oraz do wyników badania sondażowego studentów, które przeprowadziłam w czerwcu tego roku razem z Moniką Rakusą-Soszyńską.

Publiczna wymiana opinii na temat zbrodni w Jedwabnem pokazuje, jak bardzo różnimy się w percepcji i ocenie tego, co i dlaczego wtedy się zdarzyło, a w związku z tym – także w kwestii potrzeby i formy wyrażenia skruchy czy przeproszenia. Dokonywane były rekonstrukcje wydarzeń, opowiadane rozmaite wspomnienia z życia tamtejszej społeczności. Dla rodzin ofiar, świadków, żyjących jeszcze sprawców oraz ich rodzin – owe wspomnienia musiały być bardzo bolesne. Prawdopodobnie osoby te przeżywały konflikt między potrzebą wykrzyczenia (nareszcie) swoich cierpień, bólu, strachu i krzywd a naturalną potrzebą usunięcia tych traumatycznych przeżyć ze świadomości, wyrzucenia ich z pamięci. Z psychologicznego punktu widzenia, dla zdrowia psychicznego i fizycznego tych ludzi, otwarte opowiadanie o doznawanych (a nawet i urojonych) krzywdach ma znaczenie terapeutyczne. Trzeba przeżyć bezgraniczny smutek, wielokrotnie opowiedzieć swoje długo ukrywane historie, aby przyjąć odpowiedzialność za siebie i swoją teraêniejszość – to wniosek z obserwacji wielu osób, które doświadczyły lub były świadkami traumatycznych wydarzeń.

Dlaczego więc tak wielu Polaków ma opory przed publicznym roztrząsaniem dawnych urazów, przepraszaniem i wybaczaniem doznanych krzywd? Ważnym psychologicznym powodem tej niechęci jest potrzeba zachowania pozytywnej tożsamości grupowej oraz korzyści płynące z przyjmowania roli ofiary. Inna przyczyna to specyficzne, subiektywne rozumienie sprawiedliwości jako prostego odwzajemniania relacji.

Ważną potrzebą człowieka jest zachowanie pozytywnego obrazu własnej osoby i grupy, z którą czuje się związany. Dlatego też, gdy zrobimy coś złego lub gdy o straszny czyn obwinia się członków naszej grupy – staramy się jakoś ten czyn usprawiedliwić. Częstą formą usprawiedliwiania własnych przewinień jest przyjęcie roli ofiary sprowokowanej przez niecne czyny innych, dążącej do „przywrócenia sprawiedliwości”. Nawet sprawcy tortur czy seryjnych morderstw widzą siebie jako ofiary prowokacji. Dla Polaków taka forma usprawiedliwienia jest szczególnie dostępna poznawczo, bowiem myślenie w kategorii ofiar zakorzeniło się w polskiej tradycji. Wielu współczesnych myśli o sobie jako o ofiarach cudzych krzywd. Badania Sopockiej Pracowni Badań Społecznych pokazują, że w roku 1994 tylko 16 proc., a w 1998 – 30 proc. Polaków nie czuło się skrzywdzonymi. Sprawcami naszych krzywd są przeszłość i teraêniejszość, stary i nowy reżim, rządzący i nowobogaccy, prywatyzacja i brak prywatyzacji, Niemcy, Rosjanie i ?ydzi – dla niektórych świat składa się wyłącznie z krzywdzicieli. Trwałe poczucie krzywdy ma kilka poważnych konsekwencji psychologicznych.

Po pierwsze, ofiary myślą o jakiejś formie „wyrównania krzywdy”, o odwecie, zemście, jakiejś korzystnej zamianie ról ze swoimi prześladowcami. Wyobrażają sobie, iż akt...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI