Trauma codziennośći - Mark Epstein

Materiały PR

Nie wszystkie traumy są nieuniknioną konsekwencją życia. Wiele z nich to skutek rozmyślnych wyborów dokonanych przez świadome jednostki w celu zadania bólu drugiemu człowiekowi.

Jeden z moich pacjentów ujął to bardzo treściwie. Po wieloletniej terapii zaczął w końcu wracać do czasów młodości, kiedy był molestowany seksualnie (opowiedział mi o tych przeżyciach na samym początku, podczas pierwszego spotkania, lecz potem nie wspomniał już o nich ani słowem.) „Mówiłem o tym, co się stało”, rzekł pewnego dnia, „ale nie mówiłem o tym, jak się czułem”.

Budda nauczał, że uczucia są ważne. Są pomostem między tym, co osobiste, a tym, co znajduje się dalej. Kiedy mój pacjent opowiedział o swoim głębokim rozczarowaniu postępowaniem ludzi, którym ufał najbardziej na świecie, mógł wreszcie odnieść się do swoich przeżyć z większym współczuciem. Mężczyzna zaczął dostrzegać, że jednym z następstw molestowania jest jego strategia trzymania na dystans ludzi, którym autentycznie na nim zależy. Kiedy wypieramy trudne uczucia, potrzebujemy szczelnej ochrony. Rama dokoła naszego „ja” więzi nas, nasze życie staje się wybrakowane.

Terapeuci pomagający weteranom wojny w Iraku i Afganistanie dostrzegają podobne mechanizmy. Wnikliwy terapeuta Russel Carr wykorzystał historię pewnego weterana i nakreślił drogę wiodącą do ozdrowienia: „Nie prześladuje go przemoc, której był świadkiem w Afganistanie: prześladują go własne uczucia w reakcji na przemoc, którą stosował. Często twierdził, że w tych samych okolicznościach ponownie zabiłby tych samych ludzi, ale to wcale nie sprawia, że łatwiej mu wszystko znieść”. Weteran potrzebował relacyjnego schronienia dla swojego poczucia winy i udręki. Przed rozpoczęciem terapii nie miał takiego schronienia, nie potrafił dojść do ładu ze swoimi uczuciami ani się nawet do nich przyznać. Wierzył, że jako żołnierz powinien radzić sobie ze wszystkim. Rama obrazu – ego – wymagała, żeby był twardy jak skała. A ponieważ nie był, pił. Odcinał się od trudnych uczuć, w efekcie czego wciąż go dręczyły. Zagnieżdżone w pamięci utajonej, nie mogły zostać uwolnione ani zaakceptowane. Weteran musiał z kimś porozmawiać, żeby połapać się w tym wszystkim. Dopiero wtedy opuścił gardę i poczuł się znowu jak żywy człowiek.

Spostrzeżenie Carra, że trauma kryła się nie w samej przemocy, której świadkiem i sprawcą był pacjent, lecz w uczuciach „w reakcji na przemoc, którą stosował”, jest bardzo pouczające. Trudne uczucia stają się możliwe do zniesienia wtedy, gdy wzmacniamy umiejętność wiedzenia w duchu uważności. Nie musimy być weteranami wojennymi, żeby doświadczać niewymownej udręki. Jak jasno wykazał Budda, wszyscy się z czymś borykamy. Trauma to fakt, część codzienności. Należy wytrwać z własnym gniewem: wszyscy czujemy wstyd i udrękę z powodu przemocy, którą stosujemy. Pragnienie, aby było inaczej, w niczym nam nie pomaga

POLECAMY

ZAMÓW KSIĄŻKĘ

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI