Ten rok jednak może być dobry

Na temat

Czekamy na nowy rok z niecierpliwością. Gdy opada euforia sylwestrowej nocy, pozostaje 365 nowych szans, wyzwań, marzeń i nadziei. Co zrobić, by nie zniknęły szybko jak blask sylwestrowych fajerwerków, lecz stały się rzeczywistością?

Dla Maxa Skinnera – błyskotliwego i kochającego ryzyko londyńskiego maklera giełdowego – nowy rok, a właściwie nowe lata rozpoczęły się nie w noc sylwestrową, ale pewnego letniego wieczoru, kiedy po pełnym adrenaliny dniu w pracy wrócił do swojego apartamentu i przejrzał pocztę. W jednej z kopert znalazł list od francuskiego adwokata, który informował go o śmierci wuja Henry’ego i spadku po nim – domu i winnicy w Prowansji, gdzie Max w dzieciństwie spędzał wakacje. Przez ostatnie lata Max i Henry nie mieli ze sobą kontaktu, prowansalska posiadłość podupadła, ale teraz wuj powraca we wspomnieniach. A wraz z niespodziewanym i trudnym do sprzedania spadkiem pojawiają się w życiu Maxa pytania, których od dawna sobie nie stawiał: kim właściwie jestem? Dokąd zmierzam? Co nadaje sens dniom mojego życia?

Dla Maxa, bohatera książki Dobry rok Petera Mayle’a, wuj był pierwszym przewodnikiem po świecie tego wszystkiego, co nadaje życiu smak. Pokazał mu, jak podnosić się z porażek, dawać radość, jak ufać i kochać. Nauczył go rozpoznawać dobre roczniki win i „składniki”, dzięki którym każdy rok może być jak dobre wino. Dzięki tym wspomnieniom Max w połowie roku rozpoczął... nowy rok, nowe lata swojego życia.

POLECAMY

Nie trzeba jednak spadku ani wuja z winnicą w Prowansji, by odnaleźć swój przepis na dobry rok. Na własne 365 dni (a potem kolejne 365 i kolejne...), które dają poczucie spełnienia. By je poczuć, czasem potrzeba niewielkich zmian, drobnego retuszu. Od czego zacząć, czemu poświęcić uwagę? – zapytaliśmy znanych psychologów i psychoterapeutów oraz naszych czytelników. Oto ich podpowiedzi i rekomendacje.

Po pierwsze, zobacz, ile już masz

Anna Srebrna

Kluczowe pytanie brzmi: w co się zaangażować, żeby ten rok – i nie tylko ten – był inny, pełniejszy, bardziej satysfakcjonujący? Co chcę uczynić w swoim życiu ważnym, czemu dedykować swoją energię i czas – dzisiaj, w tym tygodniu, w najbliższym roku i kolejnych, w życiu generalnie... 

Każdy moment jest dobry na zadanie sobie takich pytań. Daje nam to poczucie, że siedzimy za sterem i nie dajemy się ponieść nurtowi życia; nie ulegamy mu bezwolnie, ale decydujemy, dokąd płynąć, jak szybko, jaki wiatr wykorzystać.

Jak pokazuje metafora statku, lepiej obrać jeden kurs, żeby busola nie zwariowała, a statek płynął bezpiecznie. Chodzi o to, by wiedzieć, czego chcemy. Zdefiniować to sobie i umieścić na mapie swego życia. Gdy wiemy, co jest dla nas ważne, właśnie temu możemy poświęcić naszą uwagę, zaangażowanie, pieniądze, wszystko...

Dla mnie wartością są: rodzina, miłość, podróże, rozwój, ciekawość. Temu w pierwszej kolejności chciałabym poświęcić uwagę. Zachęcam do tworzenia własnej mapy wartości i obrania na nie kursu. Pomaga w tym proste ćwiczenie: na kartce wypisujemy jak najwięcej ważnych dla nas rzeczy, a potem wykreślamy te, które są mniej istotne od pozostałych – tak, by finalnie dojść do dziesięciu najistotniejszych wartości. „Zmapowanie” ich pomaga lepiej zrozumieć i wyrażać siebie, żyć bardziej autentycznie, czuć harmonię i spójność pomiędzy tym, co czujemy, a tym, co robimy.

Pomocne może być też przyjrzenie się: co lubię, do czego mnie ciągnie, za czym tęsknię? Albo: co chciałbym zrobić przed śmiercią? Gdybym za kilkadziesiąt lat spojrzał na swoje życie wstecz, czy żałowałbym, że czegoś nie zrobiłem, nie doświadczyłem? Co by to było? Dzięki temu rozpoznamy, o co warto zadbać, aby w przyszłości nie przeżywać tego jako straconej szansy, niewykorzystanej możliwości, niezrealizowanej podróży.

W życzeniach noworocznych często powtarzamy: „oby ten rok był lepszy niż poprzedni”... W takim myśleniu może kryć się pułapka, bo przecież w życiu nie chodzi o to, by gonić wciąż za czymś lepszym. Czasem, paradoksalnie, by uczynić swoje życie lepszym, trzeba poczuć wdzięczność za to, co już mamy. Docenić dobrą codzienność. Ci, którzy potrafią się cieszyć tym, co już mają, są szczęśliwsi. Jeżeli jest dobrze, warto dbać o ten stan, przyglądając się równocześnie obszarom, które można bardziej pielęgnować, posunąć do przodu. Jeżeli nie jest wystarczająco dobrze, warto zadać sobie pytanie, co by się musiało wydarzyć, co muszę zrobić, o co zadbać, aby na początku przyszłego roku móc powiedzieć „to był dobry rok”. Bez tego trudno stworzyć mapę, która doprowadzi nas do celu, spełnienia. Ważne jednak, byśmy nie wpadli w pułapkę pogoni za czymś lepszym, bo może to „lepsze” już jest, tylko ewentualnie potrzebuje jakiegoś drobnego retuszu.

Po drugie, koniec narzekania 

Christophe André

Zdecydowałem, że w 2017 roku nie będę więcej narzekał! Rok temu umarł mój stary sąsiad, Jean. Nigdy nie narzekał. Nie zanudzał nas swoimi zdrowotnymi kłopotami (a z pewnością je miał) ani nostalgią za starymi, dobrymi czasami. Miał elegancję nienarzekania. Kiedy miał zmartwienia, mówił o nich, a następnie zmieniał temat. Robiło to na mnie ogromne wrażenie – bo ja przez długi czas z łatwością się skarżyłem!

Więc w godzinie postanowień noworocznych i w hołdzie dla mojego starego sąsiada zdecydowałem, że kończę z narzekaniem!

Za każdym razem, gdy będę miał ochotę użalać się nad sobą, przełknę moją skargę i – zamiast narzekać – zapytam siebie: czego naprawdę potrzebuję?

Ależ tak! Pytanie naprawdę brzmi: czego szukamy, gdy się skarżymy? Rozwiązania? Pocieszenia? Opowiedzmy więc bliskim i przyjaciołom o swoich zmartwieniach; zapytajmy, co myślą i czy mają jakiś pomysł, a następnie zmieńmy temat rozmowy. Skarżenie się nie służy niczemu, ani nam (wzmacnia nasze poczucie krzywdy i niemocy w obliczu przeciwności), ani innym (w najlepszym razie wzbudzi ich litość, w najgorszym – poczują się zmęczeni). Pomóc może zwierzenie się komuś, wspólna refleksja nad tym, co nas dręczy. Nie ma natomiast sensu użalanie się dla samego użalania.

Wiedziałem o tym, ale Jean mi to dobitnie pokazał, a jego przykład zainspirował mnie i zmotywował. Obiecuję wam zatem: w tym roku nie będę narzekał. No, prawie nie będę...

Po trzecie, rodzina i przyjaciele 

Dr hab. Michał Harciarek,

Końcówka roku kalendarzowego nieodzownie wiąże się z formułowaniem planów na kolejny rok. Część z nich dotyczy nowych celów. Część to powtarzanie po raz kolejny „noworocznych postanowień” – nierzadko w zmodyfikowanej wersji, z nadzieją, że w nowym roku już na pewno uda się je zrealizować.

Oprócz „standardowego” zestawu noworocznych postanowień do wykonania natychmiast, dotyczących: dbałości o własne zdrowie, regularnych wizyt na siłowni, biegów rekreacyjnych (może strój kupiony rok temu jeszcze będzie pasował), a także czytania polecanych lektur (wszystkie nominacje do nagrody NIKE – obowiązkowo), uporządkowania książek/znaczków/monet/kolekcji butów/zdjęć (podkreśl właściwe), obiecujemy sobie coś jeszcze. A mianowicie, że w tym roku już na pewno odbędzie się spotkanie – rodzinne/koleżeńskie/damskie/męskie itp. Dodatkowo obiecujemy sobie solennie, że od tego roku pracujemy po to, by żyć, nie zaś żyjemy po to, by pracować. Rodzina i przyjaźnie przede wszystkim, praca dopiero potem….

W minionym roku tylko częściowo zrealizowałem zeszłoroczne postanowienia i doświadczyłem znanej wielu osobom frustracji, wynikającej z tego, że nie zawsze mogłem towarzyszyć mojej rodzinie czy przyjaciołom w ważnych chwilach. Wydawało mi się, że sprawy, którymi byłem tak zajęty (zwykle niestety związane z pracą), nie mogły poczekać. Dziś, z perspektywy kilku miesięcy, wiem, że nic by się nie stało, gdybym opuścił kilka spotkań zawodowych (nie wniosły one niczego nowego) czy też odpowiedział na e-maile ciut później (zwłaszcza że sam na odpowiedź zwykle musiałem czekać dłużej). 

Cieszyłbym się zatem, gdybym w nadchodzącym roku mógł spędzać więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, odnowić stare znajomości. Zamierzam (po raz kolejny!) bardziej dbać o swoje zdrowie, znaleźć czas na aktywność fizyczną. Swoją drogą, zastanawiam się, dlaczego akurat z realizacją tego właśnie postanowienia mam największy problem, choć znam przecież wyniki badań wskazujące jednoznacznie na związek aktywności fizycznej z samopoczuciem czy ryzykiem rozwoju otępienia. I choć pewnie nie jestem jedyną osobą, która mimo wiedzy ma problem z wdrożeniem pewnych postanowień, to jednak wierzę, że kolejny rok przyniesie isto...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI