Stres w wielkim mieście

Laboratorium

Hałas, korki, ścisk w metrze czy autobusie, ciągły pośpiech – to źródła wielkiego stresu. Taka jest jednak miejska codzienność. Jak się zabezpieczyć przed jej negatywnym wpływem? Jak żyć w wielkim mieście i nie zwariować? 

Jak nie zwariować, skoro co noc budzi nas dobiegający zza okna hałas? Albo regularnie słuchamy, jak kierowcy, stojący w gigantycznym korku nieopodal naszego bloku, kłócą się i trąbią? Już prawie dwa tysiące lat temu poeta satyryczny Juwenalis narzekał na zakłócenia ciszy nocnej w Rzymie, jednej z pierwszych metropolii w historii. Stres związany z życiem w mieście nie jest zatem niczym nowym.

POLECAMY

Aż do XIX wieku zachowania higieniczne na obszarach miejskich pozostawiały wiele do życzenia. Liczba mieszkańców wzrastała błyskawicznie, niestety poziom zaopatrzenia w wodę nie odpowiadał zapotrzebowaniu, podobnie jak rozwój środków transportu. Życie w Londynie, Paryżu czy Wiedniu było wręcz niebezpieczne. Umieralność dzieci była bardzo wysoka, żniwo zbierały też epidemie chorób, pożary i wypadki komunikacyjne. 

Obecnie ponad połowa ludności świata mieszka w miastach. Szacuje się, że w 2050 roku odsetek ten wzrośnie do dwóch trzecich. Miasta Meksyk czy Pekin już dziś zamieszkuje po około 20 milionów ludzi, a w ciągu kilku lat podobny poziom zaludnienia mogą osiągnąć Szanghaj, Lagos czy Stambuł. Choć warunki panujące we współczesnych miastach są zdecydowanie lepsze niż kilkaset lat temu, a także przewyższają obecne warunki życia na wsi, to jednak niektóre zjawiska są równie stresogenne, jak przed wiekami. Psychiatrzy i neurolodzy zaczynają bić na alarm: zaburzenia psychiczne częściej występują w metropoliach niż w mniejszych miastach czy na wsiach. Za głównego winowajcę uznają stres społeczny – wspólne życie z tyloma nieznajomymi w tak dużym zagęszczeniu nie jest obojętne dla naszego mózgu.

Już na początku XX wieku psychologowie dostrzegli, że odsetek chorych psychicznie zwiększa się wraz ze wzrostem wielkości miejsca zamieszkania. – Mieszkańcy miast zapadają na depresję o około 40 procent częściej niż mieszkańcy wsi, a na zaburzenia lękowe o 20 procent częściej – niepokoi się prof. Andreas Meyer-Lindenberg, dyrektor Centralnego Instytutu Zdrowia Psychicznego w Mannheim. Wzrasta też ryzyko zachorowania na schizofrenię – u osób, które urodziły się w mieście i spędziły tam dzieciństwo, prawdopodobieństwo rozwinięcia się tej choroby jest według niektórych szacunków nawet trzykrotnie wyższe niż u wychowujących się na wsi. 

Mózg pod presją

W 2011 roku zespół pod kierunkiem prof. Meyera-Lindenberga przeprowadził szereg eksperymentów w poszukiwaniu mechanizmów neurobiologicznych, które mogłyby wyjaśnić, w jaki sposób miejskie życie wpływa na zdrowie psychiczne mieszkańców. Choć badania objęły osoby zdrowe, naukowcy dostrzegli wyraźne wskazówki świadczące o tym, że życie w metropoliach zmienia reakcje określonych obszarów mózgu na stres. Badacze podzielili miejsca zamieszkania uczestników na trzy kategorie: duże miasto (powyżej 100 tysięcy mieszkańców), małe miasto (od 10 do 100 tysięcy mieszkańców) oraz obszary wiejskie (poniżej 10 tysięcy mieszkańców). Badani rozwiązywali zadania matematyczne pod silną presją czasu, a w tym czasie za pomocą metod neuroobrazowania rejestrowano pracę ich mózgów. Dodatkowym stresorem był prezentowany na wyświetlaczu fikcyjny wynik, który plasował danego badanego poniżej średniej. Po każdym zadaniu eksperymentatorzy wyrażali krytyczne uwagi na temat dotychczasowych osiągnięć uczestnika, by jeszcze wzmocnić u niego poczucie presji.

Naukowców szczególnie interesowała aktywność neuronalna tzw. mózgowych czujników niebezpieczeństwa, czyli ciała migdałowatego oraz okołokolanowej części kory przedniego zakrętu obręczy (ang. perigenual anterior cingulate cortex, pACC). Ta druga struktura działa hamująco na ciało migdałowate. Wspólnie tworzą sieć odpowiedzialną za przetwarzanie bodźców świadczących o niebezpieczeństwie oraz biorą udział w powstawaniu emocji negatywnych. 

Ciała migdałowate osób mieszkających na wsi nie wykazywały szczególnej reakcji na obciążenie psychiczne wywołane badaniem, u mieszkańców średnich miast reakcja była nieco bardziej widoczna, a u osób z dużych miast – znacząca. Prof. Meyer-Lindenberg uważa, że właśnie ta szczególna wrażliwość mózgowych „czujników niebezpieczeństwa” na presję społeczną, obserwowana u mieszkańców dużych miast, może być jednym z czynników przyczyniających się do zwiększenia ryzyka zachorowania na depresję i zaburzenia lękowe. Zaburzenia te współwystępują z dysfunkcjami ciała migdałowatego. Nieprawidłowości w jego działaniu obserwowane są także u osób ze skłonnością do impulsywnego i agresywnego zachowania, co mogłoby wyjaśniać, dlaczego niektórzy mieszkańcy regionów bardzo zurbanizowanych dopuszczają się wykroczeń i przestępstw.

Bardziej skomplikowana okazuje się kwestia aktywności pACC w obliczu działania stresora społecznego – wp...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI