Sprawca pilnie poszukiwany

Ja i mój rozwój Laboratorium

Unikanie odpowiedzialności za coś, czego sobie sami nawarzyliśmy, w dłuższej perspektywie może być szkodliwe. Bo nie dostrzegamy potrzeby zmiany.

AGNIESZKA CHRZANOWSKA: – Co roku podczas gali rozdania Oscarów laureaci wygłaszają pełne emocji mowy. Dziękują w nich wszystkim osobom, bez których ich sukces nie byłby możliwy. Reżyser dziękuje aktorom, aktorzy – reżyserowi. Podziękowania padają pod adresem ekipy filmowej, rodziny, przyjaciół. W życiu codziennym jednak, z dala od blasku jupiterów, sukcesy lubimy przypisywać przede wszystkim sobie. Za to kiedy poniesiemy porażkę, mamy tendencję do doszukiwania się jej przyczyn na zewnątrz.
BERNARD WEINER:
– W psychologii mówimy o tzw. złudzeniu hedonistycznym, czyli egocentrycznym błędzie atrybucji. Polega on na tym, że sukcesy przypisujemy sobie, a przyczyn swoich porażek doszukujemy się na zewnątrz, poza nami. To jednak wcale nie musi być czymś złym. Przypisywanie winy sobie może mieć wiele negatywnych konsekwencji, może prowadzić do obniżenia samooceny, a osoby o niskiej samoocenie mają skłonność do samoobwiniania się. I tak koło się zamyka.
Dokonując atrybucji przyczyn, chronimy Ja – stąd hedonistyczne złudzenie, skłonność do przypisywania sukcesów sobie i obwiniania „świata” za swoje porażki. Oczywiście nie zawsze tak się dzieje. Jeśli obleję egzamin, a wszyscy moi koledzy wypadną świetnie, trudno mi będzie winić za moje niepowodzenie nauczyciela, stwierdzając na przykład, że bardzo ostro ocenia i za dużo wymaga. Ne ma dowodów, które by poparły takie twierdzenie.

Czy usprawiedliwiamy się, by zachować dobre mniemanie o sobie?
– Nie tylko. Usprawiedliwiamy się również po to, by chronić nasze relacje z innymi. Dotyczy to wszystkich sytuacji, w których ma miejsce naruszenie norm społecznych. Wyobraźmy sobie, że umówiliśmy się z kimś na spotkanie i osoba ta przychodzi spóźniona o pół godziny. Oczekujemy, że poda powód, że wytłumaczy, dlaczego się spóźniła.

I sami, gdy naruszymy pewne zasady – a tym samym stworzymy sytuację, w której relacja z drugą osobą zostaje zagrożona – staramy się wytłumaczyć, usprawiedliwić.
– Bo rozumiemy zasady, wiemy, jakie są normy. Rozumiemy też prawa psychologiczne i zdajemy sobie sprawę, że jeśli zawinimy, druga osoba poczuje się zraniona albo będzie na nas zła. Nasza relacja jest wtedy w niebezpieczeństwie. A że zależy nam na utrzymaniu pozytywnej relacji – usprawiedliwiamy się, szukamy wymówek. Mówimy na przykład: „To nie moja wina. Pociąg utknął w szczerym polu”. Jeśli druga osoba zaakceptuje takie wyjaśnienie, relacja będzie bezpieczna. Nie chcemy wziąć na siebie winy i przyjąć odpowiedzialności za coś, co się stało – w tym przypadku za spóźnienie – aby chronić i Ja, i relację. Nie chcemy – świadomie lub nieświadomie – siebie obwiniać, ale też nie chcemy – świadomie lub nieświadomie – żeby partner relacji był na nas zły.
Wyobraźmy sobie jednak, że podobna sytuacja powtarza się bardzo często: codziennie się spóźniamy, sprawiamy, że druga osoba czuje się zawiedziona, i za każdym razem mówimy, że to przez pociąg, który znowu nie przyjechał punktualnie.

Nikt w to nie uwierzy. Pociągi bywają niepunktualne, ale nie spóźniają się codziennie. W podobnej sytuacji zastanowiłabym się, czy osobie, na którą czekam, zależy na spotkaniu ze mną. Czy rzeczywiście stara się zrobić wszystko, co w jej mocy, by zdążyć na czas.
– Dokładnie. Ja, będąc w sytuacji tego, który czeka, powiedziałbym „spóźnialskiemu”: „Skoro pociąg spóźnia się codziennie, mogłeś wziąć to pod uwagę, planując podróż. To twoja wina, że się spóźniłeś”. I byłbym zły na tę osobę.
Spóźnienie może mieć przeróżne przyczyny. Jeśli spóźniony sam za nie odpowiada i teraz próbuje się usprawiedliwić, może sięgać po różne wyjaśnienia, które brzmią całkiem przekonująco. Jeśli jednak sytuacja się powtarza, stają się one coraz mniej wiarygodne. Myślę sobie: Zaraz, zaraz, w zeszłym tygodniu mówił, że spóźnił się, bo padał deszcz; dwa tygodnie temu tłumaczył, że musiał opiekować się chorą matką. W końcu przestaję wierzyć w coraz to nowe wyjaśnia.
Człowiek jest niczym naukowiec. Stara się wyjaśnić sytuację, stawia hipotezy i weryfikuje je. Zastanawia się, czy wyjaśnienie, które podaje druga osoba, jest wiarygodne. Bierze na przykład pod uwagę to, jak często podobna sytuacja miała miejsce w przeszłości, czy inni ludzie też się spóźniają. Uwzględnia również normy społeczne dotyczące spóźnień. I na podstawie takich danych – swojego banku danych – dokonuje atrybucji przyczyn. Przekonania dotyczące przyczyn obejmują trzy ich właściwości: umiejscowienie – przyczyny mogą mieć charakter wewnętrzny w stosunku do osoby lub zewnętrzny; kontrolowalność – niektóre przyczyny podlegają kontroli osoby, natomiast nad innymi nie ma ona żadnej kontroli; i stałość – przyczyny mogą mieć charakter stały,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI