Smutek supermenów

Zdrowie i choroby Praktycznie

Nie żalą się – przecież nie wypada się rozklejać. Zaciskają więc zęby, tylko są bardziej rozdrażnieni, więcej piją, częściej wybuchają. Trudno dostrzec, że za tą maską macho kryje się męska depresja.

Andrzej ze wspólnikiem prowadził dobrze prosperującą firmę budowlaną. Przez lata przynosiła spore zyski. Wybudował dom, wyjeżdżał z rodziną na zagraniczne wczasy. Aż nastał kryzys, pojawiły się straty. Andrzej zaczął sięgać po alkohol; zdarzało się, że samotnie wypijał wieczorem dwie butelki wina. Coraz częściej dochodziło do konfliktów z żoną i dziećmi, o byle co. Jak przyznaje, stał się nie do zniesienia, wszystko go drażniło albo nużyło. Źle sypiał; nocami rozmyślał, jakie błędy popełnił w prowadzeniu firmy. Rano na myśl o pracy odczuwał lęk i skurcze w żołądku. Wstydził się przyznać żonie, że nie ma pieniędzy. Potajemnie pożyczał je od ojca, aby opłacić rachunki. W tajemnicy przed rodziną rozpoczął terapię; na pierwszym spotkaniu powiedział: „Jestem słabym facetem, nie wytrzymałem walki”.

Gdy Grzegorz opowiadał o swoich kłopotach, miał w oczach łzy: – Widzi pan? Rozkleiłem się jak baba... Wstydzę się.
Problemy zaczęły się, gdy w firmie zmieniło się kierownictwo. Szefowie mieli coraz większe wymagania, często sprzeczne. W zespole, którym kierował Grzegorz, wszyscy patrzyli na siebie wilkiem. Ktoś pisał na niego donosy do szefa. Z pracy nie mógł zrezygnować, bo żona była w drugiej ciąży. Nie chciał jej denerwować. – Postanowiłem wziąć wszystko na klatę! – mówi. Palił po dwie paczki papierosów na dobę. Stracił apetyt, schudł. Często chciało mu się płakać, wychodził „na spacer”, by nikt tego nie zauważył. W pracy szło mu coraz gorzej, przesiadywał w niej coraz dłużej.

POLECAMY

– Musiałem, młode wilki tylko czekały na moje potknięcie – stwierdził. Żona miała żal, że nigdy nie ma go w domu. Kilka razy, gdy prosiła go o naprawę żelazka czy lampy, roztrzaskał je o podłogę. A nigdy wcześniej nie był agresywny. Gdy w końcu zwolniono go z pracy, całkiem się rozsypał. – Gdyby nie żona i dzieci, chyba bym ze sobą skończył – wspomina.

Psychiatria pod krawatem

Ostatnie dwie dekady przyniosły wzrost zainteresowania problematyką depresji u mężczyzn. Jednym z powodów były opisane przez profesora Wolfganga Rutza, psychiatrę z University for Applied Sciences w Coburgu, doświadczenia związane z programem prewencji samobójstw, jaki wprowadzono w latach 80. ubiegłego wieku na Gotlandii w Szwecji. Program skierowany był do lekarzy pierwszego kontaktu, a miał na celu wczesne wykrywanie depresji i pomoc osobom na nią cierpiącym. W jego wyniku odnotowano spadek liczby samobójstw, a także absencji w pracy oraz używania leków nasennych. Analiza ujawniła jednak, że te korzystne zmiany dotyczyły wyłącznie kobiet. Program oparty był na rozpoznawaniu typowych, jak sądzono, objawów depresyjnych. Powtórzony po latach, dał podobne rezultaty. Zaczęto się zastanawiać, czy nie stoi za tym odmienność objawów depresji u mężczyzn, co utrudnia diagnozę i objęcie zagrożonych odpowiednią pomocą.

Socjolog Annie Cleary z University College w Dublinie przeprowadziła wywiady z mężczyznami mającymi za sobą poważną próbę samobójczą. Przyznawali zgodnie, że przed decyzją o odebraniu sobie życia doświadczali silnego psychicznego bólu, którego nie ujawniali nawet bliskim i nie szukali pomocy. Najczęściej radzili sobie, sięgając po alkohol lub narkotyki, co tylko pogarszało sytuację. Taki sposób reagowania jest zdecydowanie bardziej typowy dla mężczyzn.

Coraz więcej autorów zaczęło zwraca...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI