Praca na okrągło, dzieci na weekend

Rodzina i związki Praktycznie

Zabiegani, pracujący od świtu do nocy rodzice powierzają dziecko dziadkom. Często robią to w dobrej wierze, bo nikt nie zajmie się ich synem czy córką tak dobrze jak babcia. Jednak po kilku latach, gdy chcą zabrać odchowane dziecko do domu, ono nie chce iść z „obcymi ludźmi”. Dziecka nie można bezrefleksyjnie przesadzać z jednego miejsca w inne - przekonuje BARBARA SMOLIŃSKA w rozmowie o weekendowych rodzicach oraz dziadkach w roli taty i mamy. BARBARA SMOLIŃSKA jest doktorem nauk humanistycznych, certyfikowanym trenerem i superwizorem Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Zajmuje się psychoterapią indywidualną, małżeńską i grupową. Pracuje w warszawskim Laboratorium Psychoedukacji.

MAGDA BRZEZIŃSKA: Czy rodzice, którzy powierzają swoje dzieci na wychowanie dziadkom, są jeszcze faktycznie rodzicami w oczach dziecka?

BARBARA SMOLIŃSKA: – Nominalnie pozostają rodzicami, natomiast faktycznie... trochę przestają być tymi, którzy wychowują dziecko. Mówimy o dzieciach małych: niemowlętach i tych w wieku żłobkowym i przedszkolnym. Te dzieci nie rozumieją nowej sytuacji. One nie widzą jej w ten sposób, że „mam mamę i tatę, ale zaszły pewne okoliczności i teraz musieli powierzyć mnie dziadkom”. Liczą się fakty. A rzeczywistość jest wtedy taka, że są przy nich dziadkowie i to oni stają się najważniejsi.

Więc dziadkowie przestają wtedy być dziadkami, bo przejmują rolę rodziców?
– Trudno to jednoznacznie określić. Na pewno nie będą dziadkami w takim symbolicznym znaczeniu – rozumianymi jako osoby starsze, które nie zajmują się wnukami na co dzień, za to wprowadzają w wychowanie inne elementy niż te, które wprowadzają rodzice. Mówi się, że rodzice wychowują, a dziadkowie kochają bezwarunkowo, rozpieszczają. Jest w tym coś mądrego i dobrego. Moi pacjenci często wspominają, że to dziadkowie kochali ich naprawdę. „Ja to wiedziałam, czułam, że tak jest” – mówią.

Zatem dzieci tracą wtedy podwójnie – rodziców w roli rodziców i dziadków w swojej roli?
– Trochę tak jest. Przy czym wiele zależy od dojrzałości dziadków, wieku, zdrowia i ich gotowości, by w pewnym stopniu wypełnić obie role. Bo są postawieni wobec wyzwania, że mają być i dziadkami, i rodzicami.

To kim są rodzice w takiej sytuacji?
– Oni są jakby na długim zwolnieniu. Chyba nie w pełni zdają sobie sprawę z wagi tej sytuacji. Moi pacjenci opowiadają po latach: „Tak, rodzice przyjeżdżali do mnie i odwiedzali mnie u dziadków co drugi albo w każdy weekend, ale tak naprawdę to nie były dla mnie bliskie osoby. Bliżsi byli mi ciocia i wujek, którzy mieszkali z dziadkami”.

Zrywa się wtedy więź między dziećmi a rodzicami, bo rodzice nie towarzyszą dzieciom na co dzień. A co w takiej sytuacji dzieje się z relacjami między rodzicami a dziadkami?
– Przede wszystkim może się później pojawić bardzo dużo zazdrości ze strony młodych rodziców wobec dziadków o przywiązanie dzieci do nich, pretensje o to, jak zostały wychowane itp. Dziadkowie z kolei mogą czuć się odsunięci, wykorzystani.

Rodzice zazdroszczą, bo nagle odkrywają, że to już nie jest ich dziecko?
– Nawet w te przysłowiowe niedziele, kiedy stęsknieni przyjeżdżają do dziecka, ono może reagować na nich jak na obcą osobę. Dla dziecka nie ma przecież znaczenia formalna rola w rodzinie. Co z tego, że ta kobieta nazywa się mamą, skoro ono jest zżyte z babcią...

Mówimy głównie o negatywnych aspektach wychowywania dzieci przez dziadków. A czy są jakieś pozytywne?
– Oczywiście. Przede wszystkim to, że zazwyczaj dzieci mają u dziadków bardzo dobrą opiekę. Dziadkowie poświęcają najczęściej wnukom sporo czasu i uwagi. Są bardziej wyrozumiali i cierpliwi. Schody zaczynają się wtedy, gdy rodzice chcą zabrać dziecko od dziadków. To jest dla dziecka dramatyczne przeżycie, bo ono nagle, mając 3, 5, 7 lat – zazwyczaj przed pójściem do szkoły zabiera się dziecko...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI