Powiedz mi, jaki jestem

Ja i mój rozwój Praktycznie

Mamy do dyspozycji proste, łatwe w użyciu i, jak dowodzą badania, skuteczne narzędzie wpływu na innych ludzi. Wystarczy wiedzieć, co im powiedzieć lub o co zapytać… Wiedzieć, jak innych nazwać.

Przed 40 laty amerykańscy psychologowie Richard Miller, Philip Brickman i Diana Bolen przeprowadzili eksperyment, w którym uczniom piątej klasy szkoły podstawowej (przyjmijmy, że była to Va) mówili, że są schludni i dbają o porządek. Natomiast uczniom z innej klasy (Vb) tłumaczyli, że należy dbać o porządek. A potem sprawdzali, jak wyglądają sale lekcyjne. Okazało się, że w klasie Va naprawdę zrobiło się czyściej – przypięta etykieta zadziałała lepiej niż apele o utrzymanie porządku.

Kilka lat później psychologowie społeczni Angelo Strenta i William DeJong ponownie zbadali, jaki jest wpływ etykiet prospołecznych. Najpierw studenci wypełniali kwestionariusz osobowości. Następnie powiedziano im, jakie wyniki (rzekomo) osiągnęli: jednych poinformowano, że z testu wynika, iż są bardziej inteligentni od większości badanych, innych zaś, że są uczynni i troskliwi, jeszcze inni dowiedzieli się, że wyniki będą za tydzień, a psychologów szczególnie interesuje poziom ich uczynności. Gdy studenci opuszczali laboratorium, jednej z eksperymentatorek wypadł z dłoni stos 500 tekturowych perforowanych kart komputerowych (nie używano jeszcze pendrive’ów). Obserwowano, czy badani pospieszą z pomocą i ile kart podniosą. Okazało się, że ci uczestnicy, którzy wcześniej dostali etykietę osoby uczynnej, częściej pomagali eksperymentatorce zbierać rozsypane karty i podnosili ich z podłogi więcej niż badani z dwóch pozostałych grup.

Robię to, bo taki jestem

Dlaczego etykietkowanie działa? Psychologowie przyjmują najczęściej, że człowiek, który otrzymuje od innych informacje na swój temat, zastanawia się nad ich prawdziwością. Na przykład ktoś mówi nam, że jesteśmy roztrzepani... Jeśli etykieta pochodzi z wiarygodnego źródła, a zarazem nie jest sprzeczna z tym, co o sobie sami myślimy, przyjmujemy, że „tacy właśnie jesteśmy – roztrzepani. Ile razy zapomnieliśmy wyłączyć światła w samochodzie, szukaliśmy kluczy od domu itp.”. Ponieważ większość z nas ceni sobie bycie konsekwentnym, rośnie prawdopodobieństwo, że zachowamy się zgodnie z treścią etykiety. Jeśli jestem „schludna”, to nie pozwolę, by w klasie szkolnej był bałagan. Jeśli jestem „uczynny”, pomogę komuś w potrzebie.

Układu wyników w eksperymencie Angela Strenty i Williama DeJonga nie można natomiast wyjaśnić działaniem dobrego nastroju: miło jest usłyszeć, że jest się uczynnym, ale etykieta „inteligentny” powinna wywołać co najmniej równie dobry nastrój, a jednak nie zwiększyła gotowości do pomocy. Nie wyjaśnia wyników także poznawcza dostępność „bycia uczynnym” – przecież grupa, która dowiedziała się, że na diagnozę swej uczynności musi jeszcze poczekać, także powinna o swojej uczynności myśleć. Ale nie myślała, a w każdym razie nie była skłonna bardziej pomagać.

Leń się bardziej leni

Już od dziecka słyszymy – najpierw od rodziców, potem od nauczycieli – „ale z ciebie bałaganiarz!”, „ty leniu!”, „nic...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI