Para na zakręcie

Rodzina i związki Praktycznie

Pary, które długo mieszkają przed ślubem, potem okazują się mniej trwałe. Częściej się rozstają. Jeśli żyją razem i ślubu nie biorą, to znaczy, że są w nich wątpliwości. Te same powody, które ich wstrzymują przed ślubem, po ślubie nie znikają, wahania pozostają - wyjaśnia Paweł Droździak.

Dorota Krzemionka: – Choć wiążemy się z kimś w nadziei, że na zawsze, to co i rusz ktoś się z kimś rozstaje.
Paweł Droździak: – Statystyki potwierdzają, że coraz częściej tak się dzieje.

Dlaczego?
– Opieramy małżeństwo na miłości. Zapominamy, że taka koncepcja jest nowa i dotyczy niewielkiego skrawka świata, bogatej kultury łacińskiej. W całej reszcie świata i historii małżeństwo było i jest nadal układem między rodzinami. Służy dochowaniu się potomstwa, rozwiązaniu spraw dziedziczenia. Miłość w tym nie przeszkadza, ale nie jest wymagana. Ponieważ odpadła nam ważna przyczyna, dla której związek miał być nierozerwalny, próbujemy oprzeć go na czymś innym, na przykład na zgodności charakterów. Oczekujemy od psychologów, że wymyślą receptę na trwałe związki, w których spełnimy się psychologicznie na każdym poziomie. To wysokie wymagania, niespełnialne. Wiążąc się z kimś, nigdy nie mamy gwarancji, jak to się potoczy. Zawsze istnieje ryzyko...

Próbując je zmniejszyć, coraz częściej wiążemy się na próbę, mieszkamy razem przed ślubem. Dobry pomysł?
– Okazuje się, że pary, które długo mieszkają przed ślubem, są mniej trwałe. Częściej się rozstają.

Jak to wyjaśnić?
– Prosto. Te same przyczyny, które powodowały, że długo nie brali ślubu, po ślubie nie znikają. Jeśli mieszkają razem i ślubu nie biorą, to znaczy, że są w nich wątpliwości. Nie na tyle silne, by się rozstać, ale na tyle wyraźne, by wstrzymywać się ze ślubem.

Zostawiają sobie furtkę...
– Ale po latach mieszkania razem pojawia się pytanie: co dalej? Może ślub? Kobieta w którymś momencie zaczyna się niepokoić. Mówi: „Mam 30–35 lat i jeśli teraz się nie pobierzemy, to kiedy?”. On, chcąc sprostać jej oczekiwaniom, godzi się na to, ale wahania zostają. Pary, które się nie testowały, tylko od razu pobrały, zrobiły to, bo z jakichś powodów chciały. Nie wiemy, czy są potem szczęśliwe, ale ich związki są trwałe. Czasem bardziej niż na konkretnej osobie, z którą biorą ślub, zależy im na samym małżeństwie.

Chcą mieć własny dom, uciec z rodzinnego...
– Często jest to wyrozumowana decyzja, żeby ułożyć sobie życie, zaczynając od ślubu. Okazuje się, że osoby, które tak podchodzą do ślubu, bardziej są skłonne utrzymać związek dłużej, bo większa jest w nich zgoda na frustracje wynikające z tego, że partner nie jest doskonały. Innym częstym powodem rozstania są dochody. Okazuje się, że wzrost dochodu małżeństwa o 20 procent powoduje wzrost jego trwałości o 70 procent.

Bieda rozbija związki?
– Do pewnego stopnia. Ale dodatkowo problemy finansowe partnerów pchają ich w zależność od rodziców. Korzystając z ich pomocy, nie mogą się na nich „wypiąć”, kwestionować ich wyborów. A żeby para mogła dobrze funkcjonować...

Musi być granica między partnerami a rodzicami.
– Dokładnie. Jeżeli mają wychować dziecko, to muszą jako para posiadać siłę, potrzebną na przykład do tego, by zdradzić zasady domu, z którego pochodzą, i móc się dogadać z partnerem, który pochodzi z innego domu, gdzie panowały inne zasady. W związku dwojga ludzi zderzają się różne zwyczaje i wartości, częściowo podobne, bo inaczej nie mogliby się spotkać jako para, ale są też obszary konfliktu. Nasze zwyczaje, wyniesione z domu, wydają się oczywiste. Jeżeli nie jesteśmy niezależni finansowo, to nie mamy siły, by zakwestionować to, co pochodzi z domów rodzinnych.

Nie można mieszkać u rodziców, na ich garnuszku, i jednocześnie podważać ich zasady. Tworzą się czworokąty: ja i moi rodzice kontra mój mąż...
– Przy czym ważna jest płeć. Gdy kobieta wprowadza się do rodziny męża, wpływa to na ich związek mniej destrukcyjnie, niż gdy mężczyzna wprowadza się do jej domu.

Dlaczego?
– Bo to oznacza odebranie siły mężczyźnie. Mężczyźni ciężko przeżywają sytuację pomniejszonej siły, ich partnerki też to kiepsko znoszą. Często kobieta oczekuje – świadomie lub nie – że mężczyzna będzie miał tyle siły, że wyrwie ją z domu rodzinnego. A on robi coś przeciwnego: wkleja się w jej dom.

Na progu traci część swej potencji...
– I walczy z teściami o swoją dorosłość. Chce, by go wyzwolili z zależności, a oni nie mają takiej mocy. Przeciwnie, próbują córkę ściągać do siebie. A on wojuje z nimi, zamiast ją od nich wyrwać – to się dobrze nie kończy. Wracając do pieniędzy, pół biedy, gdy mężczyzna i kobieta zarabiają podobnie, natomiast jeśli jej dochody przekraczają o 20 i więcej procent jego zarobki, to tacy panowie dużo częściej zaczynają brać viagrę, a panie więcej zażywają środków antydepresyjnych i uspokajających. Coraz częściej kłócą się, wcale zresztą nie o pieniądze. On podejrzewa ją o zdradę, albo ona zdradza go naprawdę. Albo on sobie szuka innej kobiety, żeby przy...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI