Ofiary z wyboru

Ja i mój rozwój Praktycznie

Wiecznie skrzywdzeni! Gdziekolwiek się zatrudnią – szef nimi pomiata, koledzy wykorzystują, nawet kserokopiarka odmawia im posłuszeństwa. Czy to możliwe, że mają w swym złym losie spory udział? I że wystarczy czasem unieść brodę, by piekło się skończyło? Przekonuje o tym Jacek Santorski.

Jacek Santorski, absolwent Wydziału Psychologii UW, był licencjonowanym superwizorem i psychoterapeutą, współzałożycielem Laboratorium Psychoedukacji. Aktualnie prowadzi Laboratorium Psychologii Zdrowia oraz – z Dominiką Kulczyk-Lubomirską – firmę consultingową Values. Jest autorem wielu artykułów, programów w radiu i TV oraz książek popularyzujących psychologię charakterologiczną, społeczną i biznesu. Właśnie ukazało się drugie wydanie jego najnowszej książki Dobre życie.

Justyna Minkiewicz: – Praca bywa miejscem prześladowania. Mówimy czasem o piekle firmowym, koszmarze o twarzy szefa czy kolegów...
Jacek Santorski: – Rzeczywiście, w instytucjach, firmach czy korporacjach dochodzi czasem do emocjonalnych prześladowań. Pogubiony w swojej roli szef lub koledzy potrafią wręcz znęcać się nad współpracownikami. Odbywa się to poprzez stawianie bezdusznych wymagań, stwarzanie upokarzających sytuacji, szyderstwa, poniżanie, krytykowanie w obecności innych, postronnych osób. Takie zachowania są prawnie określane jako mobbing.

Przez wiele lat był Pan psychoterapeutą. Wyobraźmy sobie, że przychodzi do Pana ofiara takiego firmowego mobbingu. Ma poczucie krzywdy, przegranej. Zastanawia się: dlaczego właśnie mnie to spotyka? Dlaczego tak się dzieje, że wciąż jestem ofiarą?

– Takie nastawienie już samo w sobie może być źródłem problemów. Jeśli ktoś myśli o sobie „jestem ofiarą”, to zaczyna się zachowywać zgodnie z tą etykietką. Mamy tu do czynienia z autostygmatyzacją. Jej przykładów jest sporo. W powszechnym mniemaniu kobiety gorzej prowadzą samochód. Gdy w badaniach mówi się młodym paniom, że biorą udział w teście na to, jak kobiety parkują – wszystkie rozwalają kołpaki. Jeśli jednak innej, losowo dobranej grupie kobiet mówi się: „dostań się do sklepu jak najszybciej, parkując tyłem, bo tam jest jakaś ciekawa dostawa”, to wtedy parkują idealnie. To mogą być te same
kobiety.

Lepiej więc nie myśleć o sobie: ja, ofiara. Ale co zrobić, gdy ktoś wciąż doświadcza szykan, szef go traktuje gorzej, koledzy nie szanują. Jak mu pomóc?
– Na pewno nie w ten sposób, że staniemy się jego sojusznikiem w walce z pracodawcą. Nie chodzi też o to, by dociekać, kto robi mu krzywdę i żeby razem z nim to „rozliczyć”. Ja staram się w takiej osobie budzić odpowiedzialność. Skłaniam ją, by odkryła, w jaki sposób sama mogła przyczynić się do tego, że znalazła się w roli ofiary, jak to się dzieje, że pozwala się tak traktować, jakie schematy zachowania powtarza. Zawsze interesowałem się wiktymologią, czyli nauką, która bada rolę ofiary w genezie przestępstwa. Ustala czynniki sprawiające, że ktoś jest bardziej podatny na stanie się ofiarą przemocy. Znając je, można opracować metody zapobiegania temu. Osobę, która czuje się krzywdzona w pracy, pytam, jaki mogła mieć udział w tym, co się stało. Jak przyczyniła się do tego, że na przykład została pominięta w premii, okradziona z pomysłu, ukarana za nie swój błąd. Można założyć, że w jakiś sposób przyzwoliła – czy to na poziomie świadomym, czy nieświadomym – na to, co ją spotkało. Kiedy ta osoba uświadomi to sobie, może pracować nad tym, jak kontrolować „prowokujące” przemoc reakcje. Podobnie jeżeli dyrektor mówi mi, że zarząd notorycznie nie informuje go o czymś, to odpowiadam „czyli ma pan kłopot z pozyskiwaniem strategicznych informacji od zarządu. Jak pan próbuje je pozyskiwać?”. Mamy udział w tym, co się wokół nas w pracy dzieje. Idąc tym sposobem myślenia, jeśli ktoś został wykorzystany, to należy zroz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI