Odnaleźć swoją Siłę

Ja i mój rozwój Praktycznie

Punktem wyjścia w radzeniu sobie z traumą jest uszanowanie jej, uznanie, że miała miejsce i że niesie ze sobą pewne skutki. Dopiero wtedy można uwolnić się z sideł przeszłości, docenić teraźniejszość i ruszyć dalej, ku przyszłości.

W życiu stopniowo uczymy się radzić sobie z wieloma stresorami. Uczestnicząc w sytuacjach stresujących, oswajamy się z nimi i uczymy radzić sobie z tym, czego doświadczamy. Podchodząc do kolejnych egzaminów – w szkole, na studiach, zawodowych, na prawo jazdy – nie denerwujemy się tak, jak za pierwszym razem. Wiemy, jak się wyciszyć, jak zapobiec tremie, jak wykorzystać korzystne pobudzenie organizmu. A może dochodzimy po prostu do wniosku, że są ważniejsze sprawy, więc nie warto tak się przejmować.

Są jednak stresory, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, takie, które wymagają zaangażowania wszystkich dostępnych zasobów, a mimo to przekraczają nasze zdolności radzenia sobie. Wypadek, śmierć bliskiej osoby, choroba, pożar, który zabiera dorobek całego życia, wojna, doznanie przemocy, napaść, gwałt – to tylko niektóre ze zdarzeń wywołujących ekstremalny stres i mogących zadać bardzo trudną do leczenia ranę. Psychologowie i psychiatrzy nazywają je zdarzeniami traumatycznymi, a stres wywołany nimi – stresem posttraumatycznym.

To zbyt wiele

Prof. Philip Zimbardo, twórca koncepcji perspektyw czasu, oraz jego współpracownicy Richard i Rosemary Sword w książce Siła czasu opowiadają historię Kary. Miała czterdzieści pięć lat, była żoną Buda. Nie mieli dzieci. Była zadowolona ze swojego życia, razem z mężem starali się czerpać z niego jak najwięcej przyjemności. Bardzo też lubiła swoją pracę w wydziale drogowym Departamentu Transportu Stanu Alaska. Do jej zadań należało holowanie tablicy sygnalizacyjnej nakazującej zmianę pasa jazdy podczas robót drogowych. Pewnego dnia wszystko się zmieniło: młoda kobieta, jadąca z nadmierną prędkością, wjechała w samochód Kary, który wskutek uderzenia wyleciał w górę, po czym dachował. Współpracownicy rzucili się Karze na pomoc. Była ranna, ale żyła. Czuła, że doznała poważnego urazu wielu części ciała, jednak za wszelką cenę chciała wydostać się z samochodu, żeby sprawdzić, co z kierowcą, który spowodował wypadek. Udało się jej przeciąć pasy nożem kieszonkowym. Wyczołgała się z auta, po czym przebiła przez tłum gapiów, by zobaczyć drugi samochód. Prowadząca go kobieta nie przeżyła. Osierociła małe dziecko. Jak się dowiedziała Kara, była też w ciąży.

Wypadek zmienił życie Kary. Pod względem fizycznym dość szybko doszła do siebie, ale rany psychiczne okazały się głębsze. Kara cierpiała na poważny zespół stresu pourazowego (ang. post-traumatic stress disorder, PTSD), a terapeuta był bardzo zaniepokojony jej stanem.

Trzęsienie ziemi

Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne definiuje zdarzenie traumatyczne jako zdarzenie związane ze śmiercią, zagrożeniem życia lub poważnym zranieniem, naruszeniem integralności fizycznej. Osoba uczestniczy w nim bezpośrednio lub jest jego świadkiem, wywołuje ono w niej strach, przerażenie lub poczucie bezradności. Jak podkreśla prof. Ronnie Janoff-Bulman z University of Massachusetts w Amherst, zdarzenie takie wystawia na próbę to, jak dana osoba rozumie świat i swoje miejsce w nim. Badacze zjawiska wzrostu potraumatycznego Richard Tedeschi i Lawrence Calhoun, profesorowie psychologii z University of North Carolina w Charlotte, porównują traumę do skutków trzęsienia ziemi, jest ona bowiem wywołana zdarzeniem, które wstrząsa całym światem osoby, zagraża mu, może
go obrócić w gruzy.

Osoba, która przeżyła traumatyczne wydarzenie, w myślach wciąż je przeżywa,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI