Nowy partner, stare dzieci

Rodzina i związki Praktycznie

Krystyna chce ułożyć sobie życie z nowym partnerem, ale to komplikuje jej relacje z dziećmi. Rodzina... Kto do niej należy? Jakie przeszkody napotyka ten, kto chce stać się jej częścią?

Krystyna: Mój mąż zmarł wiele lat temu. Zostałam sama z dwójką dzieci. Długo nie byłam zainteresowana żadnym mężczyzną, jednak odkąd dzieci zaczęły samodzielnie układać sobie życie, poczułam, że chcę się z kimś spotykać. Poznałam Eugeniusza. Dopóki nasze spotkania miały luźny, niezobowiązujący charakter, dzieci tylko się temu przyglądały. Gdy zaczęliśmy mówić o trwałym związku i o ślubie w przyszłości, córka i syn zareagowali niechęcią. Zupełnie tego nie rozumiem. Są dorośli, nie potrzebują już tyle mojej uwagi i pomocy co wcześniej. Większość czasu spędzam sama. Staram się znaleźć sobie różne zajęcia, ale potrzebuję kogoś bliskiego, mężczyzny, z którym mogę czuć się bezpiecznie, któremu mogę opowiedzieć o swoich przeżyciach. To zupełnie inna relacja niż z dziećmi, choćby dorosłymi. Relacji z dziećmi nie zastąpi żadna inna więź z drugim człowiekiem, podobnie jak uczucia dzieci do matki nie zaspokoją chęci stworzenia nowego związku.

Skoro więc nie są to sprawy wykluczające się, ale raczej równolegle przebiegające procesy, nie rozumiem, skąd u dzieci niechęć do mojego nowego partnera. Staram się przedstawić im mój punkt widzenia, ale to nie skutkuje. Nadal wyczuwam z ich strony niechęć i dystans. Zależy mi na tym, aby obie strony poznały się bliżej. Zorganizowałam wspólny wyjazd na krótką wycieczkę, jednak lody nie zostały przełamane. Wszystko było nie tak, jak sobie zaplanowałam. Mój partner był spięty, córka i syn nieufni i zdystansowani. A ja byłam między młotem a kowadłem. Chwilami, kiedy padały różne propozycje dotyczące dalszych planów wycieczkowych, nie wiedziałam, kogo poprzeć. Obawiałam się zranienia drugiej strony, bardzo zależało mi na tym, żeby wszyscy czuli, że są dla mnie jednakowo ważni. Mnie samej trudno było odnaleźć się w tej sytuacji, byłam podenerwowana, napięcie mieszało mi się z żalem i poczuciem braku zrozumienia przez każdą ze stron. Trudno mi było określić, czego właściwie sama chcę, pochłonęło mnie zaspokajanie potrzeb dzieci i partnera. Czujnie wypatrywałam każdej oznaki konfliktu czy niezadowolenia i natychmiast starałam się temu zapobiec. W efekcie byłam zmęczona i rozczarowana tym wspólnie spędzonym czasem. Wydaje mi się, że tak jest za każdym razem, kiedy próbuję coś zrobić, by dzieci i mój partner polubili się. Jestem rozdarta pomiędzy uczuciem do córki i syna a uczuciem do partnera. Powoli pozbywam się złudzeń o nowej, szczęśliwiej rodzinie, jaką chciałam stworzyć. W tej sytuacji mam wątpliwości, czy powinnam brać ślub. Boję się, że wtedy dzieci odsuną się ode mnie. Czasami jestem zła na dzieci, czasem złoszczę się na partnera. Proszę o próbę zrozumienia i być może polubienia się nawzajem, ale chy...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI